sobota, 11 października 2014

Błogosławieni, którzy umieją śmiać się z siebie

Śmiech i towarzysząca radość najpoważniejsze i najtrudniejsze sytuacje w życiu potrafią pokazać z zupełnie innej strony – jako osiągalne, możliwe, łatwiejsze do ogarnięcia. A dystans do siebie, swoich wad, niedoskonałości, przywar czy dziwnych czasem nawyków, z pełną ich świadomością, daje poczucie wolności i siły.



Mamy z mężem taką niewytłumaczalną dla mnie przypadłość, że gdziekolwiek nie wejdziemy, nie przystaniemy, nie zajrzymy – obcy ludzie zaczynają z nami rozmawiać jak ze starymi dobrymi przyjaciółmi. Czy to u fryzjera, czy na giełdzie kwiatowej, w poczekalni czy na przystanku – zaraz ktoś zagaduje, niby przypadkiem, a tu za chwilę wywiązuje się sympatyczna, pełna uśmiechu rozmowa. W sklepach zawsze spędzamy multum czasu, bo nawet jeśli nic nie kupujemy, to zanim nagadamy się ze sprzedawcą, zdążymy ze trzy razy obejść wystawy. Usłyszałam kiedyś, że to psychologowie mają taki dar przyciągania. Może i tak, ale myślę sobie, że nawet najbardziej utytułowany psychoterapeuta nie wzbudzi tyle zaufania i nie przełamie żadnych barier, co najprostszy i najmniej kosztowny gest, czyli uśmiech.

Nie należymy do smutasów, choć nie należymy do osób, które, gdyby nie uszy, śmiałyby się dookoła głowy. Po prostu cokolwiek razem robimy, cieszymy się swoją obecnością. Z radością wykorzystujemy wspólny czas, lubimy też towarzystwo ludzi. A przy tym potrafimy z dystansem śmiać się z samych siebie, dogryzając sobie niejednokrotnie w obecności innych. Nie złośliwie, ale z czułością mistrza ciętej riposty, by w ten sposób również hartować swoją odporność. By ograniczać przewrażliwienie na swoim punkcie i nie reagować alergicznie na każdy mniej lub bardziej kąśliwy tekst ze strony innych. I choć czasem zdarzy nam się przekroczyć pewne granice wzajemnej wrażliwości, to zawsze staramy się wyjaśnić sobie, że to nie złośliwość, a cięty żart. Ale ciągle żart. Bo dystans do siebie, swoich wad, niedoskonałości, przywar czy dziwnych czasem nawyków, z pełną ich świadomością, daje poczucie wolności i siły. Bo przestajemy być niewolnikami opinii innych o nas, a jednocześnie umiejętność życia ze swoimi słabościami i przekraczania ich, daje poczucie mocy. Bo często to nie trudności, które niesie ze sobą życie, tylko my sami, zamknięci w swoich ograniczeniach, stawiamy się na przegranej pozycji. 

Śmiech i towarzysząca radość najpoważniejsze i najtrudniejsze sytuacje w życiu potrafią pokazać z zupełnie innej strony – jako osiągalne, możliwe, łatwiejsze do ogarnięcia. Nie chodzi o bagatelizowanie spraw czy umniejszanie ich ważności, ale o odnajdywanie w nich pozytywów i dobrych stron. Takich, które ostatecznie wywołają uśmiech na naszych twarzach. Bo człowiek, który przestaje się śmiać, właściwie przestaje żyć – stwierdził zupełnie poważnie Paul Desgagnes, autor książki Śmiech to zdrowie. Terapia śmiechem. I tylko wspomnę tym momencie o tak istotnych kwestiach jak wzmożona praca serca, przez co poprawia się ukrwienie; wzmożona praca płuc, co wpływa na dotlenienie; uruchamianie niezliczonych partii mięśni w obrębie twarzy, ale i tułowia oraz uczucie relaksacji i odstresowania, za sprawą niejako „pozbycia się „ adrenaliny, przy jednoczesnej produkcji endorfin. Pogoda ducha, poczucie humoru i częsty śmiech to także znakomita tarcza przed chorobami i drobnoustrojami. Wzmacnia naszą odporność fizyczną, ale i psychiczną. Powiedzenie, że śmiech to zdrowie naprawdę nabiera nowego znaczenia, choć znane jest w wielu kulturach od pokoleń. Już w Starym Testamencie spotyka się pochwałę dobrego humoru (Nie wydawaj duszy na pastwę smutku ani nie zadręczaj się mędrkowaniem. Radość serca – to życie człowieka, a wesołość męża przedłuża dni jego. Mdr 31, 21-22), a dwaj starożytni lekarze, Hipokrates i Claudius Galenus, ponad wszelką wątpliwość ustalili związek między stanem ducha a zdrowiem ciała.



Tymczasem uśmiechamy się coraz mniej, nawet w sytuacjach wesela i radości. We wszystkim szukamy jakiejś dziury, nauczyliśmy marudzić i narzekać. Rzadko, na pytanie: Co słychać?, słyszy się pozytywną odpowiedź: A wszystko dobrze, dziękuję! Często biadolimy i użalamy się nad sobą. Nawet mając mnóstwo powodów do radości, jak zdrowie, pieniądze na chleb czy dach nad głową. A okazuje się, że często to właśnie ci, którym tego brakuje, potrafią szybciej i klarowniej dostrzec radość życia. Jest przecież tyle powodów, by się cieszyć. I nie trzeba daleko szukać. My sami możemy dostarczyć sobie przynajmniej połowę z nich. Każdego dnia. Może gdyby dołączyć do uśmiechu instrukcję obsługi? Chociaż nie, nie zdałoby egzaminu. Polacy nie czytają instrukcji. Byłaby zatem szansa, że gdyby Jezus dołączył do Ośmiu Błogosławieństw jeszcze jedno: Błogosławieni, którzy potrafią śmiać się z siebie, albowiem zawsze znajdą powód do śmiechu!, byłaby jakaś szansa. W końcu Biblia jest bestsellerem wszech czasów – to najczęściej kupowana książka na świecie.  


*******************

We wszystkim trzeba widzieć to, co dobre...




Arka Noego - Dobre, dobre, bardzo dobre


Brak komentarzy: