piątek, 23 stycznia 2015

Post o tym, co mnie zachwyciło

Zwykle szukam rzeczy niesztampowych, nietuzinkowych, które wyrażą mój charakter i upodobania, a jednocześnie będą takim pójściem pod prąd. To, co poniżej, jest nawet pod prąd mnie samej.



Powinnam w tym temacie stworzyć nowy blog, ale nie chce zostać blogerką modową. Interesuje mnie co nowego w modzie piszczy, jaki designe jest na topie, lubię oryginalne i funkcjonalne gadżety, ale nie podążam ślepo za trendami. Tylko dlatego, że nowy model jakiegoś „i” ma swoją premierę, nie oznacza, że mój stary i wysłużony telefon odejdzie do lamusa. Podobnie jest z modą. Mam w szafie kilka takich sztuk ubrań, które bardzo lubię i chociaż dawno wyszły z mody, to nie potrafię się ich pozbyć, bo one wciąż z nadzieją czekają na swój wielki come back. Który nadejdzie, bo moda zatacza koła na przestrzeni 20-30 lat.

Ale tym razem nie o tym.

W moim niewielkim rodzinnym miasteczku każda ślubna ekstrawagancja przyjmowana jest raczej niechętnie. Inaczej powiem: każde odstępstwo od przyjętego wzorca, jest traktowane jako ekstrawagancja. Moje wiśniowe lakierkowe szpilki do śnieżnobiałej sukni ślubnej były dość szeroko komentowane jeszcze przed ślubem, choć w ślubnym świecie kolorowe, wyraziste buty to coraz częstszy element ślubnego look’u. Podobnie jak dobrane pod kolor pozostałe dodatki, łącznie z krawatem pana młodego, który z daleka bił intensywnym bordo po oczach. Suknia ze srebrnym pasem i kieszeniami też była czymś niezwykłym, chociaż sama w sobie była bardzo prosta w kroju i uszyta została w dość popularnym ostatnimi czasy stylu. 

Ale… gdybym miała więcej odwagi, zdecydowanie grubszy portfel, a przede wszystkim figurę i wymiary modelki, z pewnością stałabym się posiadaczką jednej z poniższych sukni z kolekcji Provence Julie Vino na 2015 rok. Jednocześnie zostałabym najbardziej obgadaną i skandaliczną panną młodą wszech czasów. Ale dla takiej sukni warto ponieść wszelkie koszty…

Z reguły cenie sobie skromność, ale (wbrew pozorom) nie jestem fanką ascetyzmu. Urzeka mnie delikatność i prostota, ale nie pogardzę bogactwem podanym ze smakiem. Sukienki z kolekcji Julie Vino są zaprzeczeniem moich upodobań. Ale w swojej ekstrawagancji, oryginalności i seksowności są tak fenomenalne, że zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Niesamowicie odważne, podkreślają niebotyczne kobiece kształty. Może i niestosowne na ślub, może zbyt frywolne, jak na kościelną uroczystość, ale wyobraziłam je sobie w wersji wieczorowej – głęboka czerń, butelkowa zieleń, czerwień wina, granat nocy… móc chociaż raz wbić się w modelowy rozmiar i emanować kobiecością… Tak, kobiecością, nie seksapilem. Bo każda z tych sukienek fantastycznie uwydatnia atuty kobiecego ciała.

Spokojnie, nie trzeba mnie uświadamiać w kwestii akceptacji siebie i pozbywania się kompleksów. Po prostu urzekło mnie piękno – projekt przelany na materiał, plus precyzja kroju, połączenie faktur, dokładność szycia, dbałość o detale… Dzieło sztuki. A ja lubię się czasem czymś zachwycić… 








 Źródło zdjęć: www.slubnaglowie.pl

4 komentarze:

aurin pisze...

Suknie piękne, do pokazania (sesja foto i te sprawy), ale żeby była funkcjonalna to trzeba by je ciachnąć na wysokosci kostek lub ciut nizej aby móc chodzić czy tańczyć. Chyba żeby tył podpiąć a przód jednak skrócić. Ale jesli chodzi o ukazanie wdzieku, szyk i klasę, to... pierwsza klasa:)

Belegalkarien pisze...

Aurin, masz racje, że trzeba by było ciachnąć tu i ówdzie, ale naprawdę są przepiękne. A że na moim weselu nie byłyby funkcjonalne nawet ciachnięte, to też moja suknia była szeroka, krótsza i zdecydowanie wygodniejsza, bo tańcom i hulankom nie było końca. Ale wiesz, wyobrażam sobie w takiej sukni, oczywiście w innym kolorze, jakieś wytworne przyjecie, na którym tylko się stoi i błyszczy, stanowiąc idealny "wieszak" prezentujący ten szyk, wdzięk i klasę. I ciesze się, że podzielasz mój zachwyt :)

M pisze...

Trochę spóźnione, ale serdeczne życzenia ślubne: zachwytu sobą nawzajem zawsze i wszędzie, w pięknej sukni i przepoconym swetrze.
M.

Belegalkarien pisze...

@ M: Dziękuję za życzenia :) W imieniu Małża też :) Niech nam towarzyszą nie tylko ślubnie, ale na zawsze. Wiec wcale nie spóźnione. Ostatnio częściej w przepoconym swetrze, wiec to chyba dobrze wróży na przyszłość... :)