Zauważyłam
ostatnimi czasy pewną tendencję na nieposiadanie. Najczęściej moda na
nieposiadanie dotyczy odbiornika telewizyjnego. Nie wiem czy to kwestia
przekonań, braku środków na zakup sprzętu czy bunt przeciwko premierowi
zachęcającemu do płacenia abonamentu, ale fakt nieposiadania dość powszechnie
występuje w określonych kręgach i zaczynam przypuszczać, że żaden z powyższych
argumentów nie ma żadnego znaczenia. Bowiem moda na nieposiadanie zaczyna
przybierać postać kreowania takiej osoby na kogoś o wyższym poziomie –
społecznym czy intelektualnym, mniej więcej coś w tym rodzaju. Za brakiem
„małego ekranu” przemawia zwykle argument o stracie czasu, manipulacji widza,
fałszowania faktów przez komercyjną stację te Fakty przygotowującą czy sztucznego
kreowania potrzeb, co zresztą logicznie wynika z manipulacji i fałszowania.
Lepiej więc nie słuchać, nie czytać, nie oglądać. Być niejako ponad tym,
odizolować się, nabrać dystansu. W związku z tym czuję się bardzo niemodna.
To czy telewizja
wykreuje nasze potrzeby czy nie, zależy od nas samych - czy damy się wciągnąć w
machinę manipulacji. Choć nie każda stacja, a może inaczej - nie w każdym
programie od razu będą chcieli nas oszukać. Jeżeli mam potrzebę poznania prawdy,
to rzucam okiem na to, co mówią nie tylko w jednej stacji czy jednym programie.
Staram się objąć sytuację wieloaspektowo, popytać, poczytać, sięgnąć do różnych
źródeł na dany temat, a dopiero na końcu sama wyciągam wnioski. Bo po to
właśnie Pan Bóg rozum dał. Dlatego nie czuję, że to obciach, kiedy wieczorem
rozsiadam się wygodnie na kanapie, żeby dla relaksu obejrzeć ulubiony serial
zaraz po tym, jak przegląd kanałów informacyjnych daje mi pewien obraz wydarzeń
mijającego dnia. A reklama nowego rewolucyjnego produktu, niezbędnego w mojej
codziennej egzystencji, nie wzbudza we mnie nadzwyczajnego rozgorączkowania, bo
mam świadomość swoich potrzeb i pragnień, ale i ograniczeń.
Bardzo ciekawą
sprawą w ogóle jest psychologia reklamy. Za chwilę znowu zacznie się czas przedświątecznych
zakupów i spece od marketingu będą stawać na głowie, żeby zapewnić nas o
potrzebie zakupu całej masy produktów leżących na półkach. Nie zdajemy sobie
sprawy, że ułożenie ich w konkretnym miejscu, w określonej kolejności nie jest
przypadkowe. Zbombardują nas pluszowe zajączki, czekoladowe jajeczka, cukrowe
baranki. Można to potraktować jako nieodłączny element świąteczny albo po
prostu to lubić, nie zapominając przy tym, co powinno być priorytetem i
rzeczywistą potrzebą tego szczególnego Świętego Czasu. Lubię pluszowe zajączki,
zawsze dekoruję stół czekoladowymi jajkami, a odgryzienie głowy cukrowemu
barankowi to już prawie rytuał. I nie ma w tym głębi ani filozofii. Po prostu
to lubię.
Wydaje mi się, że
podobnie jest z innymi produktami. Ale gdybyśmy poszli tropem pozbywania się
telewizorów, to powinniśmy pozbyć się komórek, netbooków, nawigacji GPS,
lodówek, pralek....A przecież nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Kiedyś ich
nie było i ludzie żyli, niektórzy żyją bez do dziś. Więc czy to też nie jest sztucznie
wykreowana potrzeba? Cała magia polega na tym, by mieć świadomość
manipulacyjnej machiny, korzystać z nowinek, ale nie dać wciągnąć się w
pułapkę. Umieć rozróżnić, co naprawdę jest nam potrzebne i rzeczywiście służy
swoją funkcjonalnością czy innowacyjnością, a co jest zbyteczne i nie wprowadza
większej wartości w nasze życie. A co jest kaprysem, ale moim kaprysem, a nie
żądzą sztucznie wykreowaną przez kolorowe napisy i promocyjne ceny. Lubię
oglądać telewizję. I lubię czekoladę, a Panu Bogu mogę podziękować tylko za
zmysł słodkiego smaku i stworzenie kakaowca:).
Telewizor, jako
ten najbardziej popularny wśród nieposiadanych, jest tylko przykładem. Chodzi
raczej o to, że niezależnie od tego, co to będzie: telewizja, prasa, Internet
czy radio, to mówienie, że świat przedstawiany jest tam tendencyjnie i
fałszywie, dlatego lepiej się z tego wyłączyć, nie słuchać, nie oglądać, nie
uczestniczyć, poświęcić ten czas na bardziej pożyteczne czynności i stwarzać
pozory bycia wolnym jest złudne. Bo żeby coś poznać, dostrzec coś wartościowego,
znaleźć coś na wagę złota, trzeba często przekopać się przez tony gruzu. Owszem,
niekiedy tracąc przy tym mnóstwo czasu, być może. Ale znajdując to, co
interesujące i wartościowe, jesteśmy o to bogatsi i mądrzejsi.
Konkludując:
posiadanie telewizora czy jego brak nie uchroni nas przed manipulacją, bo to od
nas zależy czy damy się wciągnąć w tę machinę sztucznie kreowanych potrzeb czy
nie. Nawet jeśli komercyjny świat marketingu sprzedaje nam kicz i fałsz, to nie
ulega wątpliwości, że pośród tego kolorowego blichtru są także perełki, do
których warto, a nawet trzeba się dokopać.
Nie jest moją
intencją oczywiście atakowanie tych, którzy postanowili nie czynić telewizora centralnym sprzętem w domu, jednakowoż wolałabym nie być
piętnowaną z powodu obecności dodatkowego monitora w moim mieszkaniu. W sumie
to i dobrze, że tak jest. Ja mam, a ktoś nie. Bo jak pisał mój ukochany poeta: "gdyby
każdy miał to samo, nikt nikomu nie byłby potrzebny".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz