Jest tyle możliwości, by przy
niewielkim nakładzie finansowym, a czasem żadnym (!), odnowić starocia,
przerobić bezużyteczną rzecz na bardzo praktyczną lub wyczarować coś zupełnie
nowego.
Uwielbiam i podziwiam ludzi z pasją. Pasja – według
Słownika Języka Polskiego – silne zamiłowanie do czegoś. Pasjonat to człowiek z
entuzjazmem, który całym sobą wykonuje to, co stanowi element, sens i treść
jego życia. To człowiek, który żyje tym, co kocha. Emanuje dookoła energią,
którą ta pasja wyzwala. Zaraża i wciąga tych, którzy znajdą się w jego pobliżu.
Jeśli nie samą pasją, to tym jak mówi, co mówi, jak się zachowuje, co robi, gdy
znajdzie się w zasięgu promieniowania tego czegoś umiłowanego.
Od niedawna odkrywam rajdowy świat pasjonatów
motoryzacji. Dla mnie to tylko kilka kolorowych aut, przejeżdżających z dużą
prędkością po wyznaczonej trasie w kilkudziesięciosekundowych odstępach czasu. Dla
nich to mistrzowie, idole, prędkość, czas, dźwięk silnika, odcinki, zdjęcia,
filmy, kurz, piach, deszcz, błoto lub palące słońce, które wyznaczają zasięg
wspomnień i nowy kierunek spotkania na kolejnym OSie.
Rajdowi zapaleńcy do tylko kropla w morzu
pasjonatów, którzy chcąc rozwijać swoje zainteresowania, zrzeszają się, tworzą
strony internetowe, tematyczne portale, zakładają
kluby, fan page, blogują i dzielą się swoimi zamiłowaniami również po to, by
pokazać, że życie może być barwne, ciekawe i fascynujące.
Jakiś
czas temu odkryłam ile radości sprawia robienie czegoś samemu… nic dziwnego, że
kilkunastomiesięczny maluch, dokonując tego niesamowitego odkrycia, jakim jest
komfort samodzielności, z ogromnym zaangażowaniem i uporem maniaka, próbuje
wszystkiego osobiście, denerwując się, gdy ktoś dorosły chce mu pomóc. Magiczny
skrót DIY jaśnieje dla mnie niczym neon, gdy podczas buszowania po necie
napotkam jakieś informacje o produktach hand
made. Super, że ludzie z całego świata, mając jakieś sprawdzone patenty,
dzielą się nimi z innymi. Jest tyle możliwości, by przy niewielkim nakładzie
finansowym, a czasem żadnym (!), odnowić starocia, przerobić bezużyteczną rzecz
na bardzo praktyczną lub wyczarować coś zupełnie nowego.
Idąc tym tropem, ja również postanowiłam
podzielić się różnymi pomysłami, tymi swoimi i tymi zapożyczonymi, by pokazać,
że przy odrobinie chęci i wygospodarowaniu jakiejś chwilki czasu, można się
świetnie bawić, a przy tym odkrywać swoją kreatywność.
- Zamiast korkowej tablicy – wystarczyła drewniana deseczka wytargana z piwnicy (papier ścierny nieodłączny), sznurek, spinacze do bielizny i kolorowy papier. Efekt i funkcjonalność +5 :
- Butelki po soli do kąpieli z BIEDRONKI można wykorzystać jako wazoniki do kwiatów. Wystarczy trochę sznurka, dwustronna taśma klejąca i odrobina cierpliwości…:
- Szklane osłonki do podgrzewaczy okleiłam kolorowymi szklanymi kamyczkami. Rezultat najładniej widać wieczorem…:
- Podgrzewacze trzymam w pudełku po butach mojego Bratanka, rozmiar 26 J. Wystarczy szary papier, trochę dwustronnej taśmy klejącej i w kilkanaście minut mam super pudełko, niczym nie odbiegające od tych, które można kupić w znanej szwedzkiej firmie meblowej...:
Również
biżuterię przechowuję w takiej własnoręcznie zrobionej skrzynce. Tym razem wykorzystałam
pudełko po czekoladkach. Jedna z firm cukierniczych ma w ofercie czekoladki
frutti di mare w takim fantazyjnym, dwupoziomowym opakowaniu:
- Te same szklane kamyczki, które pięknie zdobią osłonkę do podgrzewaczy, zamieniły zwykłą korkową podkładkę w żaroodporną podkładkę, którą z powodzeniem wykorzystuję pod gorące garnki lub brytfanny prosto z pieca:
- Puszka po mojej ulubionej kawie także znalazła swoje zastosowanie. Ten sam co wcześniej szary sznurek, dwustronna taśma klejąca i dużo cierpliwości przy żmudnej czynności oklejania… Dziś przechowuję tam koraliki do kolczyków:
- No właśnie – kolczyki. Moja nowa miłość. A właściwie stara, tylko w nowej wersji. To akurat hobby, które wymaga nieco większej inwestycji, bo trzeba nabyć narzędzia i półfabrykaty do produkcji takich cudeniek, ale koszt i tak jest niewspółmierny do satysfakcji… Ja wykorzystuję stare korale, popsute kolczyki, porwane bransoletki. Puszka po kawie pełniuśka po brzegi małych świecidełek, tak jak moja głowa pomysłów na nowe wzory:
- Stary sweter z dziurą przerobiłam na rękawki, które świetnie się sprawdzają choćby podczas pobytu w górach w majowy chłodny dzień. Dzianinowa za ciasna już bluzka znalazła dwojakie zastosowanie: rękawy stały ciepłymi getrami do kozaczków, a resztę poniżej rękawów wykorzystuję jako komin:
- Zapachowe świeczki można robić samemu bez większego wysiłku. Wystarczy nieużywany już garnuszek do topienia wosku, kilka świeczek – mogą być połamane, nadpalone, różnego koloru (ja takie wykorzystuję), zapachowy olejek, jakiś plastikowy kubeczek w kształcie, jaki chcemy nadać naszej świeczce i wszystko to, co chcemy do niej wrzucić jako ozdoby. Proces wytwórczy banalny: do garnuszka wrzucamy wosk i topimy na małym ogniu, w tym czasie knot, który nam został owijamy wokół patyczka i wpuszczamy do kubeczka tak, by końcówka knota dotykała dna, a patyczek swobodnie spoczywał na brzegach kubeczka (pamiętacie eksperyment chemiczny z roztworem soli ze szkoły podstawowej? – dokładnie tak samo patyczek z knotem ma wyglądać tutaj). Na dno wkładamy to, co ma być ozdobą naszej świecy – kamyczki, muszelki, płatki kwiatów, koraliki, ziarna kawy… Po czym ciepły, płynny wosk wlewamy do kubeczka i czekamy aż zastygnie. Następnego dnia wyjmujemy świeczkę i gotowe!
- Marne są moje umiejętności szydełkowania, ale to, co potrafię, staram się umiejętnie wykorzystać. Okazuje się, że słupki, półsłupki i łańcuszek wystarcza, by zrobić coś ładnego. Dla mnie to relaks przy robieniu i satysfakcja, że szal przypinam własnoręcznie zrobioną broszką:
- I to, co zawsze robię sama, to manicure… raz byłam u kosmetyczki i pierwsze co zrobiłam po przyjściu do domu, to…. zmyłam lakier z paznokci! Tak był źle położony, że pod drugą warstwą porobiły się bąbelki powietrza. Całość wyglądała fatalnie, a ja byłam na siebie zła za wyrzucone w błoto pieniądze. Dlatego swoje paznokcie wzięłam w swoje ręce ... :
Hand
made
sprawia mi dzisiaj bardzo dużo radości i daje wiele satysfakcji. Każda pasja
rodzi się z czasem, wymaga treningu, wprawy, zaangażowania. Ostatnio zaczynam
poświęcać na swoje robótki coraz więcej czasu, odkładając na później sprawy te bardziej konieczne… Jest szansa, że kiedyś będę to robić pasjami…
5 komentarzy:
robótkowe szaleństwo w wielu postaciach :)
kurczę, naprawdę masz talent Kobito! piękne te Twoje rzeczy, szczególne podobają mi się oklejone pogrzewacze:) coś wspaniałego a jednocześnie tak prostego w wykonaniu! heh...
Nie, żebym szerzyła reklamę, czy coś...ale w naszym blogowym gronie też jest jeszcze jedna utalentowana osóbka, warto zaglądać na jej blo:
http://zwidokiemna.wordpress.com/
Ale cudne te rzeczy :)Z pewnością blog "z widokiem na" będzie przeze mnie często odwiedzany :) Dzięki Cici!! :)
Pozdrowionka!
Kolczyki wyglądają na prawdę urzekająco!.
Dom pełen ślicznych podstawek,własnoręcznie przyozdobionych pojemników i pachnących świeczek musi być niewątpliwe przytulny.
Dziękuję Klaudio za tak miłe słowa :). Staram się, żeby dom był przytulny, żeby był do mieszkania, a nie tylko do przenocowania. Żeby był odskocznią, azylem, wytchnieniem... Dla mnie to definicja domu...
Prześlij komentarz