poniedziałek, 2 lipca 2012

Nieprofesjonalny profesjonalizm

EURO 2012 przeszło do historii. Wprawdzie nie wyszliśmy z grupy, ale i tak wielu uważa, że Polska te mistrzostwa wygrała. Sceptycy znajdą pewnie całe mnóstwo plusów ujemnych imprezy, których w tym momencie nie dostrzegam. Zresztą, podczas ostatniego meczu naszej reprezentacji na tych mistrzostwach też nie dostrzegałam braków polskich chłopców. W przeciwieństwie do znajomych, którzy przy okazji wytknięcia braków narodowej kadrze, wytknęli również i moje braki. I bynajmniej nie w wiedzy o futbolu.


 
EURO 2012 przeszło do historii. Wprawdzie nie wyszliśmy z grupy, ale i tak wielu uważa, że Polska te mistrzostwa wygrała. Pod względem organizacyjnym wysoko podnieśliśmy poprzeczkę następnym gospodarzom. Dostaliśmy przy tym cała masę pozytywnych emocji, skorzystała na tym krajowa infrastruktura, a reklama rodzimych zasobów naturalnych w postaci przecudnej urody miejsc i krajobrazów, miejmy nadzieję, przyciągnie rzeszę chętnych zostawić u nas majątek, by ta nie do końca darmowa promocja zwróciła się z nawiązką. Pewnie sceptycy znajdą całe mnóstwo plusów ujemnych imprezy, ale ja, zaślepiona cudownym letnim słońcem, absolutnie ich w tym momencie nie dostrzegam. Zresztą, podczas ostatniego meczu naszej reprezentacji na tych mistrzostwach lał deszcz i też, pomimo braku słońca, nie dostrzegałam braków polskich chłopców. W przeciwieństwie do znajomych, którzy przy okazji wytknięcia braków narodowej kadrze, wytknęli również moje braki. I bynajmniej nie w wiedzy o futbolu.
 
Chwilę po tym, kiedy już było jasne, że marzenia stają się mrzonką, na jednym z portali społecznościowych pojawiły liczne krytyczne komentarze moich znajomych (bliższych i dalszych) pod adresem polskiej reprezentacji. Pod jednym z pierwszych, krótkim, acz wymownym: „Ale wstyd!”, zamieściłam wpis, że nie zgadzam się z opinią internauty, że nie mamy się czego wstydzić i że szkoda, że odzywa się nasza polska mentalność. Użycie słowa „nasza” miało oznaczać, że identyfikuję się z narodem, mającym tendencję do maruderstwa i narzekań, kiedy coś dzieje się nie po jego (czyt.: narodu) myśli. W odpowiedzi dostałam „profesjonalny” wywód o technice gry i zostałam skarcona, że szufladkuję znajomą tylko dlatego, że zrobiła coś, co jest charakterystyczne dla Polaków, natomiast jej zdecydowanie bliżej jest mentalnością do Niemiec. Po czym okazało się, że użyciem stwierdzenia „nasza polska mentalność” obraziłam moją rozmówczynię i oceniłam zupełnie niepsychologicznie, a na koniec z oburzeniem zostałam poinformowana, że owszem, mam prawo się z nią nie zgadzać, ale nie mam prawa tego wyrażać publicznie na profilu mojej rozmówczyni, która wobec tego bardzo mi za komentarz dziękuje i odcina się od dalszej dyskusji. Jad ironii z podziękowania ociekał tak mocno, że zachlapał mi buty. 

Niesamowicie zdziwiona reakcją znajomej, przeprosiłam, bo przecież nie miałam zamiaru jej obrazić, dodając, że rozmawiamy prywatnie i, nawet jeśli potraktowałam ją niepsychologicznie (czego nie zauważyłam, no chyba, że wrzuciłam ją do worka ze stereotypami, ale roszczeniowa mentalność to nie stereotyp – to nasza cecha narodowa), to ja zostawiam pracę w pracy, bo oddzielam ją od życia prywatnego, a aktualnie oglądam mecz, siedząc przed telewizorem we własnym domu i nie muszę być szalenie profesjonalna, rozmawiając o temacie, bądź co bądź, emocjonującym, a do wyrażania emocji czy opinii prawo mam. Okazało się w rezultacie, że moja rozmówczyni wcale się nie odcięła od dalszej dyskusji, tylko po raz kolejny zrugała mnie, przepraszam – skrytykowała, podobno w sposób konstruktywny, co pozwolę sobie zacytować: „I tu znów się z Tobą nie zgodzę. Psychologiem się jest, a nie bywa. To tak jakby lekarz stwierdził, że po 16 zapomina jak leczyć. Umiejętności komunikacyjne, m.in. konstruktywnego krytykowania, się posiada, a nie zarządza nimi do 16, by później srać ludziom na głowy, bo mamy inne poglądy niż oni. Ja też oddzielam pracę od życia prywatnego, ale nie spuszczam kaki na głowę każdemu, kto wpisze tu swoją opinię. Robię to po prostu konstruktywnie. Proszę Cię, następnym razem, gdy uznasz, że nie musisz być profesjonalna, pohamuj potrzebę wpisywania się w moje komentarze.

Może to cudowne letnie słońce tak mocno mnie dogrzało, że zatraciłam poczucie krytycyzmu, ale wydaje mi się, że jeśli ktoś powinien poczuć się urażony po tej wymianie zdań, to na pewno nie moja rozmówczyni. Moje przeprosiny nie zostały przyjęte, a uwaga, że tekst o sraniu na głowę i spuszczaniu kaki odnoszący bezpośrednio do mojej osoby, a nawiązujący do zgeneralizowanej opinii o polskiej mentalności, ze wskazaniem, że jest ona NASZA, jest mocno przesadzony, obyła się bez echa. 

Więc czy to ja jestem nieprofesjonalna, prowadząc spokojną, prywatną rozmowę ze znajomą z portalu, w zaciszu swojego domu po godzinach pracy? Czy rzeczywiście mam stać na baczność 24 h na dobę w gotowości niesienia pomocy, rady i wsparcia, wykorzystując wszelkie zdobyte umiejętności w zakresie komunikacji, rozwiązywania konfliktów i asertywności? Czy zawsze muszę być OK., tylko dlatego, że na dyplomie widnieje napis: magister psychologii? Czy nie mogę pozwolić sobie na słabość, jeżeli takowa miała miejsce podczas tej rozmowy? Czy psycholog to człowiek bez skazy? Czy bycie psychologiem naprawdę oznacza bycie profesjonalnym non stop? Uzyskany tytuł nie pozbawił mnie umiejętności odczuwania, naturalnych reakcji organizmu czy okazywania uczuć. Również tych negatywnych. W pierwszej kolejności jestem człowiekiem, dopiero potem jestem psychologiem. Ale to temat do dłuższych rozważań w innym miejscu, choć sytuacja wzbudziła we mnie refleksję co do obecności, roli i zakresu wyuczonych umiejętności zawodowych oraz obowiązków z wykonywanym zawodem związanych, w życiu prywatnym.

Jeden krótki, ogólny komentarz spowodował, że siedzący na drugim końcu sieciowego kabla, nie kto inny, a psycholog, poczuł się przeze mnie dotknięty i obrażony, po czym skarcił mnie "konstruktywną" uwagą, żebym tego typu ocenami nie srała ludziom na głowę i była bardziej profesjonalna poza pracą, nie zapominając o misji wykonywanej profesji, po czym asertywnie uniósł się honorem, nie wybaczając mi popełnionej gafy i przemilczając moją krytyczną uwagę co do mocy użytych przez niego słów. 

          Chyba bardziej nieprofesjonalny jest nadmiar pychy, buta, zbytnia pewność siebie, brak pokory i dystansu do siebie. Zwłaszcza w zawodzie psychologa. Ale to właściwie też są nasze cechy narodowe. Ot, taka polska mentalność… 

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

przupuszczam, że urodziłaś się jako Zuza a nie jako pani psycholog, więc to chyba nie podlega dyskusji, że po godzinach pracy masz być tą zwykłą normlaną Zuzą...eh...dziwni są niektórzy ludzie... 3maj sie!

Belegalkarien pisze...

Widzisz Cici, niektórzy chcą być tak profesjonalni, że aż popadają w skrajność. Zarówno niedobór jak i nadmiar na zdrowie nie wychodzą. Ale nie wszyscy to rozumieją. Ich problem i strata.... Ale co przy okazji innym krwi upsują....

Pozdrawiam ciepło!! :)

Kasia B. pisze...

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ostroznie,_psycholog__22322

przeczytaj sobie Kasiu Droga artykuł znajdujący się pod tym linkiem :-)