Budzik
jak zwykle wyrwał mnie z głębokiego snu o 6 rano. Wstałam, ociągając się z pójściem kuchni. Tak
bardzo, że śniadania i tak ostatecznie nie zjadłam. Przed 7 jakoś jaśniej
zrobiło się w pokoju. Odsunęłam zasłony, przywitało mnie rażące słoneczne
światło. Wprawdzie dachy i trawniki lekko pokryte białym szronem, ale zapowiada
się piękny dzień.
Rzeczywiście,
troszkę mroźniej niż w ostatnich dniach, ale świeżość powietrza i jasne, błękitne,
bezchmurne niebo od razu nastroiło mnie pozytywnie. Takie drobne rzeczy –
rześkość poranka, pogodny dzień, zapach świeżo parzonej kawy, czyjś uśmiech
przy sklepowej kasie, smak pączuszków z pobliskiej cukierni. Takie drobne rzeczy, które nastawiają
pozytywnie do życia, budzą radość i nadzieję.
Bardzo
często nie dostrzegamy takich cudownych momentów, pojedynczych chwil, małych
sukcesów. Nie trzeba przeżywać spektakularnych doznań, by być szczęśliwym. Uśmiech
na powitanie w pracy, który mówi: dobrze, że jesteś, wspólnie wypita herbata, ręka
na ramieniu w geście wsparcia, propozycja pomocy, niesamowicie ważna decyzja
ukochanej osoby – wszystko to sprawia, że życie staje się piękniejsze. Ale
gesty życzliwości są tak rzadkie, że kiedy ich doświadczamy, to aż dech zapiera
z wrażenia. A przecież to, co unikatowe, powinno być normą. Bo to miłość,
życzliwość, pomoc i bezinteresowność uzbraja nas w siłę do walki, gdy
przychodzi trudniejszy czas. To te drobniaki zbierane każdego dnia w pewnym
momencie składają się na niebotyczną sumę. Za którą możemy dostać znacznie
więcej.
Są
takie miejsca, taki czas, takie spotkania, które zmieniają ludzkie życie. Wczorajsze
zajęcia na pewno do takich należały. Marta, 30 lat, mąż, dziecko i nieuleczalna
choroba. Jeszcze rok temu poruszała się na wózku, bez perspektyw na zmiany.
Dziś chodzi, za chwilę założy własną firmę. I ojciec, którego Marta 2 dni po
przeszczepie zastała ojca chodzącego przy windzie w szpitalu. „Tato, Ty powinieneś
leżeć w łóżku”, mówi zaniepokojona tym widokiem. „Nie córcia”, odpowiada ojciec, ”Nie
mogę tam na sali, bo tam leżą ludzie chorzy”.
Jemu
przeszczepili nerkę, on córce zaszczepił wiarę w to, że życie jest tak piękne i
cenne, że nie wolno się poddawać! Nigdy w życiu!
Kiedy
znów zadzwoni budzi i wyrwie mnie z głębokiego snu; kiedy znów półprzytomna doczołgam
się do kuchni po kawę; kiedy znów odsłonię okna, za którymi zobaczę kłębiaste
szare chmury i padający deszcz, to delektując się aromatem świeżo mielonych
ziaren czarnego napoju, po prostu podziękuję Bogu za to, że znów otrzymałam ten
dar, by móc się obudzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz