Moja
Mama ma dzisiaj imieniny. Podobno na Śląsku nie obchodzi się tego, jakże
zacnego święta. Szkoda, bo to zmarnowana okazja do życzeń, kwiatów i prezentów.
A tak poważnie, to w imieninach chyba powinno chodzić o wspomnienie patrona,
którego imię nosimy, a nie zakrapianą i suto zastawioną imprezę. Czasem to
dobra okazja, by przełamać bariery, zakopać wojenny topór, przypomnieć sobie o
kimś lub po prostu powiedzieć mu kilka miłych słów.
Ja powiem coś miłego o mojej
Mamie. Nie, nie miłego – prawdziwego.
Trzymała
mnie na rękach, gdy 30 lat temu odwodniona i ledwo żywa trafiłam do wojskowej
kliniki. Ubierała mnie w spódniczki lambadówki i wiązała kucyki z kokardami. Zabierała
mnie i brata na wieś, do dziadków, bym znała
swoje korzenie. Zainwestowała w nas niemal ostatnie oszczędności, byśmy
mogli zdobyć wykształcenie, byśmy mieli szanse się rozwijać. Nie ma własnej
firmy, nie spędzała czasu w towarzystwach, nie zabierała mnie na babskie
wyjścia, ale pokazała mi ile może jedna silna kobieta. Nie podróżowała ze mną po
świecie, ale uczyła, że zawsze trzeba pomagać i dzielić z tymi, którzy mniej
mają. Często bywa wobec mnie krytyczna, ale mimo wszystko zawsze otwarta na
zmiany. Zwłaszcza na moich coraz to nowych znajomych. Nie jest moją
przyjaciółką, ale zawsze mogę na nią liczyć. Często się nie zgadzamy, ale
wzajemnie szanujemy. Nie obdarowywała mnie nigdy drogimi prezentami, ale
siedziała przy moim łóżku zawsze kiedy byłam chora. Nawet przy dorosłej już kobiecie,
bo dla niej zawsze jestem jej dzieckiem.
Nie
wiem czy jest najlepszą mamą na świecie, pewnie są lepsze, bardziej obyte,
bardziej zaradne, bardziej przyjacielskie, mniej krytyczne, bardziej hojne, ale
jest moja i bardzo ją kocham. Bo nauczyła mnie, nie jak być super babką, ale
jaką być żoną i matką. Pokazała mi jaką trzeba być kobietą, by pełnienie
społecznych ról przychodziło łatwiej. Dzięki niej wiem, czego nie robić i
jakich nie popełniać błędów. Nie dlatego, że ona ich doświadczyła, ale dlatego,
że zawsze wskazywała mi konsekwencje moich decyzji. I choć dzieli nas pokoleniowa
przepaść, to zawsze potrafimy dojść do porozumienia. Czasem wychodzi na moje,
czasem na jej… Cóż, te same charaktery po prostu muszą się ścierać. Ale ja staram się świętować nie tylko 1 lipca czy 26 maja. Staram
się, by każdy dzień był takim matczynym świętem, bo bardzo dużo jej
zawdzięczam. Przede wszystkim życie, a to największy dar…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz