"Dla mnie, to
moje umieranie, w którego jestem w trakcie, jest niezwykle związane z Eucharystią. Dlatego błagam Was, odkryjcie
na nowo Komunię Świętą".
W dniu ustanowienia kapłaństwa i Eucharystii, słowa
człowieka, który jest dla mnie wzorem księdza, człowieka, bliźniego i
umierającego, jeśli można w ogóle wzorowo umierać. Jest w tym tyle mądrości,
ale i prostoty. Męstwa, ale i pokory. Wiary, ale i lęku. Czyli tak po prostu,
po ludzku…
Ks. Jan Kaczkowski. Pochodzi z laickiej rodziny, potrzebował
sporo czasu, by odkryć Chrystusa. Kiedy wstępował do seminarium, powiedziano mu,
że będzie karykaturą księdza. Dziś 37-letni mężczyzna, doktor teologii moralnej,
bioetyk. Prezes Hospicjum pw. Św. Ojca Pio w Pucku, współtwórca domowego
hospicjum dla dzieci. Wykładowca, kaznodzieja, szkoleniowiec. Na co dzień
towarzyszy terminalnie chorym i umierającym, wspiera ich rodziny. Od pewnego
czasu sam walczy z chorobą. O jego zmaganiach z nowotworem można przeczytać w książce „Szału nie ma, jest rak”.
Z właściwym sobie poczuciem humoru i dystansem mówi o rzeczach poważnych i najważniejszych. Nie kpi, nie szydzi, nie lekceważy, ale stara się temu, co tragiczne, nadać zrozumiały i klarowny dla szarego śmiertelnika koloryt...
W dniu ustanowienia kapłaństwa i Eucharystii, słowa
człowieka, który jest dla mnie wzorem księdza, człowieka, bliźniego i
umierającego, jeśli można w ogóle wzorowo umierać. Jest w tym tyle mądrości,
ale i prostoty. Męstwa, ale i pokory. Wiary, ale i lęku. Czyli tak po prostu,
po ludzku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz