Za chwilkę relacja z pobytu Luśki w Nüdlingen
w Niemczech, seria zdjęć i obszernych opisów z podróży do Północnej Bawarii.
Tymczasem przeżywamy Wielki Tydzień, a więc kilka słów o tym, jak wygląda
katolicyzm u naszych zachodnich sąsiadów.
Niemieckie
miejscowości mają bardzo charakterystyczną cechę – w centrum kościół ze
strzelistą wieżą, widoczną już z daleka, górującą nad domostwami. Wiele domów
ma w ścianie maleńkie kapliczki z figurą Matki Bożej lub Jezusa. Co i rusz na
rozdrożach w terenach niezabudowanych lub na skrzyżowaniach i rondach kamienne
rzeźby ze scenami biblijnymi lub postaciami świętych. W południowej części
Niemiec najczęstszym pozdrowieniem jest Grüß
Gott, czyli Szczęść Boże. Mimo to Dzień Pański nie przyciąga do kościołów
tylu wiernych co u nas. Kościoły prawie świecą pustkami, wiele jest zamykanych
z powodu braku wiernych, powstają w nich galerie lub sale koncertowe. Jeszcze
10 lat temu było tam ponad 26 milionów zdeklarowanych katolików. Liczba ta z
roku na rok sukcesywnie spadała. Z pozostałych do kościoła na nabożeństwa
uczęszcza jakaś 1/6. Kościół w Niemczech przeżywa prawdziwy kryzys. Mimo
zbliżających się Świąt, ozdoby w ogrodach i oknach są jedynie tradycją,
komercją, a nie wyrazem pobożności i przeżywania tego świętego czasu.
Niedziela
Palmowa przyciągnęła nieco
więcej wiernych, było odczytanie fragmentu Ewangelii przed wejściem, potem
uroczyste wejście do świątyni z palmami, odczytanie Męki Pańskiej. Niby
wszystko liturgicznie, a jednak trochę inaczej niż u nas. Pomijam fakt, że nie
znam języka i kompletnie nic nie zrozumiałam z tego, co się działo,
jedynie odpowiedniki określonych części Mszy św. wskazywały, w którym momencie
jesteśmy. Psalm odśpiewany na zasadzie wezwań kantora z odpowiedziami ludu. W
trakcie Mszy pojawiały się śpiewane fragmenty, przy czym nie było to akurat ani
ofiarowanie, ani Komunia, kiedy to zwyczajowo u nas śpiewa się pieśni. Siada
się, wstaje i klęka w nieco innych momentach. Komunia św. rozdawana głównie
przez szafarzy, przyjmowana na rękę. Pierwszy raz w ten sposób przyjęłam Pana
Jezusa. Nowe doświadczenie. Trochę dziwnie wziąć do ręki Chleb, które dotykanie
zarezerwowane było dotąd tylko dla kapłana. Wypiekane u nas hostie są
najczęściej cieniutkie, białe, bez wyraźnego smaku. Hostia w Niemczech była
grubsza, ciemniejsza (właściwie lekko brązowa), o smaku lekko orzechowym.
Podobno w ogóle bywają różne, co pewnie zależy od receptury, sposobu wypiekania
i miejsca.
Miejsca
kultu są raczej odwiedzane turystycznie, choć kościoły otwarte na oścież (co u
nas jest rzadkością, chyba, że jest ochrona albo ktoś z obsługi), to jednak
świecą pustkami. Kościół Katolicki traktowany jest jak pracodawca, bo od
świeckich pracowników urzędowych nie wymaga się wiary w Boga. Zdarzają się więc
katecheci, którzy nauczają religii, nie wierząc w przekazywane prawdy wiary.
Chrześcijaństwo powoli traci na znaczeniu, bo mówimy nie tylko o Kościele
Katolickim, ale także Ewangelickim, który również przechodzi przez kryzys.
Chrystus staje się coraz mniej popularny, coraz bardziej skomercjalizowany czy
po prostu nadeszły czasy, w których prześladowanie Kościoła ma stać się próbą
naszej wiary?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz