niedziela, 17 maja 2015

Boży plan

To ogromnie trudne w konkretnym momencie dać wiarę, że wszystko co dziś wali nam się na głowę, za chwilę stanie się fundamentem pod nowe. Trudno uwierzyć, że to może być Boży plan.


Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno – pisze w jednym ze swoich wierszy ksiądz poeta. Ale czy naprawdę z każdej porażki można wyjść w blasku chwały? Czy każda beznadziejna sytuacja niesie ze sobą w rezultacie dobro? Dominikanin, o.Krzysztof Pałys w swojej książce „Ludzie 8 dnia” pod notką biograficzną umieszcza twierdzenie, że Bóg nie daje pragnień, których nie mógłby wypełnić. A jeśli jednak daje? Jeśli stajemy przed decyzją, wyborem, sytuacją pełni wątpliwości powodzenia naszych działań, to powinniśmy po prostu to zrobić? Bo Bóg z pewnością pomoże w realizacji, inaczej nie obdarowałby nas tym doświadczeniem, twierdzi zakonnik. Bezgraniczna wiara i zaufanie czy już bezczelność? 

Wydaje mi się, że nie da się stworzyć z tego złotej reguły, pasującej wszędzie. Swoistego algorytmu działania w imię Pana Boga. Bo Bóg daje różne pragnienia. Czasem takie, które nie są do końca zależne tylko od naszych działań. Co wtedy? Czekać cierpliwie aż przyjdzie czas? A kiedy on przyjdzie? Skąd mamy wiedzieć, że to ten czas? A jeśli nie przyjdzie, bo Bóg ma dla nas inny plan? Może akurat, zamykając nam przed nosem drzwi, otworzył okno, ale my wolelibyśmy jednak wyjść na podwórze i nagą skórą dotykać chłodnej trawy, wdychać zapach kwiatów, a nie obejrzeć sobie jedynie otaczającą nas roślinność przez okienne ramy. Ciągle jest w nas pragnienie wyjścia na zewnątrz, mimo, że może się okazać po czasie, iż grozi to przeziębieniem po ulewnym deszczu lub złamaniem nogi w efekcie spaceru po leżących nieopodal balach. Ale dalej jest pragnienie, jak by nie brać - dane od Boga. Więc po co dał? 

Pierwszym z brzegu, choć może dość skrajnym przykładem, jest chęć posiadania dziecka. Ile par pragnie mieć potomstwo, a nie może się go doczekać. Dwoje młodych ludzi zostało zatem obdarowanych pragnieniem przekazania życia nowej istotce, ale pomimo wielu starań Bóg nie wypełnia tego pragnienia. Za chwilę ktoś rzuci, słuszny, argument o adopcji. Ale pragnienie posiadania potomstwa a pragnienie przekazania życia, doświadczania jego wzrostu i całej masy związanych z tym uczuć – to zupełnie inne pragnienie. Jednak cel ten sam – zostanie rodzicem i obdarowanie miłością małego człowieka. Tylko środki inne. Dopiero po czasie człowiek dowie się, że pewnie korzystniejsze dla niego samego. Bo Boże dzieła widać dopiero z perspektywy. 

W takich momentach, zwłaszcza tych problemowych, kryzysowych, pojawia się pytanie o sens, o Boży plan, o to, co złego lub dobrego może z tego wyniknąć. To ogromnie trudne w tej konkretnej chwili dać wiarę, że wszystko co dziś wali nam się na głowę, za chwilę stanie się fundamentem pod nowe. Pojawia się bunt, złość, żal. Podobno Pan Bóg woli tych, co się z nim kłócą. Mędrcy tego świata mówią, że upór i wytrwałość potrafi doprowadzić do realizacji naszych marzeń przekazywanych często Panu Bogu w formie modlitwy. Z drugiej strony, jak w tym uwzględnić Jego plan? Prosząc, pod warunkiem, że taka Jego wola? Z jednej strony Jonasz, który nie chce do Niniwy, bo zwyczajnie zdejmuje go lęk i próbuje przekonać Pana Boga do swojego, z drugiej zaś czytam: „proście, a będzie wam dane”  


Brak komentarzy: