To
ogromnie trudne w konkretnym momencie dać wiarę, że wszystko co dziś wali nam
się na głowę, za chwilę stanie się fundamentem pod nowe. Trudno uwierzyć, że to
może być Boży plan.
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to
otwiera okno – pisze w jednym ze swoich wierszy ksiądz poeta. Ale czy naprawdę z
każdej porażki można wyjść w blasku chwały? Czy każda beznadziejna sytuacja
niesie ze sobą w rezultacie dobro? Dominikanin, o.Krzysztof Pałys w swojej
książce „Ludzie 8 dnia” pod notką biograficzną umieszcza twierdzenie, że Bóg
nie daje pragnień, których nie mógłby wypełnić. A jeśli jednak daje? Jeśli
stajemy przed decyzją, wyborem, sytuacją pełni wątpliwości powodzenia naszych
działań, to powinniśmy po prostu to zrobić? Bo Bóg z pewnością pomoże w
realizacji, inaczej nie obdarowałby nas tym doświadczeniem, twierdzi zakonnik.
Bezgraniczna wiara i zaufanie czy już bezczelność?
Wydaje mi się, że nie da się
stworzyć z tego złotej reguły, pasującej wszędzie. Swoistego algorytmu
działania w imię Pana Boga. Bo Bóg daje różne pragnienia. Czasem takie, które
nie są do końca zależne tylko od naszych działań. Co wtedy? Czekać cierpliwie
aż przyjdzie czas? A kiedy on przyjdzie? Skąd mamy wiedzieć, że to ten czas? A
jeśli nie przyjdzie, bo Bóg ma dla nas inny plan? Może akurat, zamykając nam
przed nosem drzwi, otworzył okno, ale my wolelibyśmy jednak wyjść na podwórze i
nagą skórą dotykać chłodnej trawy, wdychać zapach kwiatów, a nie obejrzeć sobie
jedynie otaczającą nas roślinność przez okienne ramy. Ciągle jest w nas
pragnienie wyjścia na zewnątrz, mimo, że może się okazać po czasie, iż grozi to
przeziębieniem po ulewnym deszczu lub złamaniem nogi w efekcie spaceru po
leżących nieopodal balach. Ale dalej jest pragnienie, jak by nie brać - dane od
Boga. Więc po co dał?
Pierwszym z brzegu, choć może
dość skrajnym przykładem, jest chęć posiadania dziecka. Ile par pragnie mieć
potomstwo, a nie może się go doczekać. Dwoje młodych ludzi zostało zatem
obdarowanych pragnieniem przekazania życia nowej istotce, ale pomimo wielu
starań Bóg nie wypełnia tego pragnienia. Za chwilę ktoś rzuci, słuszny,
argument o adopcji. Ale pragnienie posiadania potomstwa a pragnienie
przekazania życia, doświadczania jego wzrostu i całej masy związanych z tym
uczuć – to zupełnie inne pragnienie. Jednak cel ten sam – zostanie rodzicem i
obdarowanie miłością małego człowieka. Tylko środki inne. Dopiero po czasie
człowiek dowie się, że pewnie korzystniejsze dla niego samego. Bo Boże dzieła
widać dopiero z perspektywy.
W takich momentach, zwłaszcza
tych problemowych, kryzysowych, pojawia się pytanie o sens, o Boży plan, o to,
co złego lub dobrego może z tego wyniknąć. To ogromnie trudne w tej konkretnej
chwili dać wiarę, że wszystko co dziś wali nam się na głowę, za chwilę stanie
się fundamentem pod nowe. Pojawia się bunt, złość, żal. Podobno Pan Bóg woli
tych, co się z nim kłócą. Mędrcy tego świata mówią, że upór i wytrwałość
potrafi doprowadzić do realizacji naszych marzeń przekazywanych często Panu
Bogu w formie modlitwy. Z drugiej strony, jak w tym uwzględnić Jego plan?
Prosząc, pod warunkiem, że taka Jego wola? Z jednej strony Jonasz, który nie
chce do Niniwy, bo zwyczajnie zdejmuje go lęk i próbuje przekonać Pana Boga do
swojego, z drugiej zaś czytam: „proście,
a będzie wam dane”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz