Bo nie żyję
psychologią 24 godziny na dobę.
Już w drugiej klasie szkoły średniej wybrałam
kierunek studiów. Wszystkie moje działania do matury skierowane były w jedną
stronę – zdawać na psychologię, dostać się na wybraną uczelnię i zostać pomagaczem.
Uwielbiam to, co robię. Chociaż czasem system
utrudnia pracę społecznikom i związane ręce mocno frustrują, to znacznie
częściej widzę jednak efekty swojej pracy w zmianach, które dokonują się w
moich pacjentach/klientach (w zależności, gdzie akurat pracuję). Nie potrzeba
mi słów wdzięczności i pochwał. Wystarczy, że depresyjny pacjent zaczyna
dostrzegać codzienne radości, a bezradny rodzic dostrzega następstwa swojego konsekwentnego
postępowania. Poczucie bycia potrzebną (zawodowo) wprost mnie rozpiera. Duma
zresztą też. Duma z moich podopiecznych, że wykonali taki kawał pracy nad sobą.
Za tym idzie kwestia poczucia własnej wartości, pewności siebie, pozytywnego
myślenia, pozytywnych przekonań na temat siebie i otaczającego świata, itp. Ale
praca ta ma również ciemne strony mocy, gdy pacjent/klient wylewa na mnie
wiadro życiowych pomyj, które mu się przez lata nazbierały. Różnego rodzaju
doświadczeń, trudności, traum, negatywnych doświadczeń. Pacjenci nieraz
wymiotują na nas (psychologów) swoje nagromadzone emocje, a my musimy dzielnie
przyjąć to na klatę i jeszcze znaleźć odpowiednie sposoby wsparcia w
sytuacjach, które nam samym często podcinają skrzydła i przyprawiają
bezradnością. Często trudno znaleźć jakiekolwiek słowa, by objąć rozmiar
cierpienia, z którym pacjent/klient przychodzi. Trudne to. Dlatego trzeba sobie
z tym jakoś radzić. Psycholog to tylko człowiek, nie cyborg.
Czasem sobie myślę, że przy całej mej miłości do
psychologii, mogłam pomylić powołania i spokojnie zostać dekoratorem wnętrz
(albo projektantem, jak to się teraz określa). Uwielbiam wnętrzarskie blogi,
wyszukuję meblowe perełki, najlepiej takie, które można zrobić samemu. Jako miłośniczka
rękodzieła staram się uzyskiwać fajny efekt przy minimum nakładów finansowych.
Próbuję wykorzystywać także stare produkty i przerabiać na nowe. Tak powstaje
moja biżuteria, świece, opakowania na produkty, pudełka do przechowywania czy
poduszki. Nawet pęknięty i przeciekający kubek stanie się doniczką lub świecą. Po
prostu to lubię i sprawia mi to dużą frajdę. Tak jak fotografowanie i obróbka
zdjęć, gotowanie i czytanie fantastyki. Bo wartka akacja Sapkowskiego lub
Bretta na ten czas przenosi mnie w równoległy świat, dając moment wytchnienia. Kiedy
wracam z pracy jakoś niekoniecznie ciągnie mnie do czytania o kolejnych
zaburzeniach i trudnościach, zwłaszcza, że sama praca, ale i zobowiązania
względem portalu i uczelni obligują mnie do i tak częstego sięgania po
psychologiczne pozycje.
Tymczasem w opinii wielu koleżanek (znajomych)
po fachu jestem nieprofesjonalna, bo nie żyję psychologią i problemami moich
pacjentów/klientów 24 h na dobę. Bo zostawiam pracę w pracy. Bo w domu jestem po
prostu żoną, podzielającą zamiłowanie męża do fotografii i gospodynią,
uwielbiającą spędzać czas w kuchni. I też czasem mi się czegoś nie chce. Lub po
prostu nie mam ochoty. Albo robię coś zupełnie innego, co daje mi poczucie
spełnienia, radości, zadowolenia i odprężenia. Bo mam pasję, która w wolnym
czasie nie jest psychologią. Jestem nieprofesjonalna, bo na Instagramie szukam
inspiracji wnętrzarskich i biżuteryjnych, wrzucam zdjęcia swoich prac i dzielę
się zdjęciami własnoręcznie obrobionymi (co też jest pewna sztuką), a nie
kolejne informacje o przeczytanej psychologicznej książce albo nowym artykule. Jestem
nieprofesjonalna, bo na FB promujemy z mężem innych ludzi, udostępniamy informacje
o potrzebujących, o organizowanych przez innych akcjach, pokazujemy miejsca,
które warto odwiedzić za pośrednictwem naszej maskotki Luśki, która dla nas
jest tylko formą, motywem przewodnim w pokazywaniu tego, czego sami
doświadczamy, w czym uczestniczymy, czym chcemy się podzielić. A nie mam strony
z milionem lajków promującej tego bloga.
Czy się tłumaczę? Nie, mam po prostu pewną refleksję
dotyczącą prywatnego życia osób, które pracują w społecznych zawodach. Bo nam
odmawia się czasem prawa do swobodnego zachowania, słabości, gorszego dnia, nie
bycia psychologiem, kiedy zamykam drzwi gabinetu. Jak to świetnie pisał w
jednej ze swoich książek dr Witkowski, że kiedy zostaje zaproszony na
przyjęcie, to on tam nie robi wszystkim ludziom dookoła skanu osobowości. On
tam po prostu siedzi i pije wódkę. Oczywiście nie popadajmy w skrajności. Bo kiepsko
to wygląda, gdy policjant zakładający Niebieską Kartę wraca do domu i leje żonę,
a terapeuta uzależnień ćpa po robocie i
przejawia dewiacje seksualne. Zupełnie nie w tą stronę. Zastanawiam się tylko
dlaczego robienie w wolnej chwili rzeczy przyjemnych, swobodnych, śmiesznych,
czasem niepoważnych, czyni mnie automatycznie osobą nieprofesjonalną?
Kuba Sienkiewicz, równolegle z działalnością
estradową, prowadził swoją praktykę lekarską. Jest neurologiem, doktorem nauk
medycznych. Czy wokalista zespołu Elektryczne Gitary, zamieniając w wolnym
czasie kitel na gitarę i mikrofon, stawał się automatycznie mniej
profesjonalny? Czy wydobywanie dźwięków z krtani było jednoznaczne z usuwaniem
wiedzy medycznej, którą posiadł przez kilkanaście lat nauki? Czy po powrocie z
trasy koncertowej do szpitala, stawiał gorsze diagnozy? Bo zastanawiam się co
jest wyznacznikiem profesjonalizmu i gdzie jest granica między praktyką
zawodową a życiem prywatnym. Zastanawiam się czy wykonywanie zawodu zaufania
publicznego sprawia, że człowiek musi zrezygnować z tego, co sprawia mu radość
i ładuje energią. Myślę sobie, że z drugiej strony pozbawienie człowieka
akumulatorów, spadek energii i brak radości z wykonywania ulubionych czynności zacznie
skutkować depresyjnością. Chcielibyście iść do psychologa z depresją? Policjant,
prawnik i lekarz w kiepskim nastroju też nie zagwarantuje miłego i
sympatycznego spotkania.
Jednym z ważniejszych elementów pracy w zawodzie
społecznym jest profilaktyka i higiena psychiczna. Profilaktyka, która ma
zapobiegać szybkiemu i wczesnemu wypaleniu zawodowemu. Badania pokazują, że to
właśnie ta grupa zawodowa – pomagaczy (m.in. lekarze, pielęgniarki, pracownicy
socjalni, pedagodzy, psychologowie), jest najbardziej na wypalenie narażona. I to
już 5 lat o rozpoczęciu pracy. Więc siłą rzeczy to, co robię po pracy, jest w
zasadzie jej elementem. Profilaktycznym elementem.
Ostatnie szkolenie z dr Wandą Badurą-Madej uświadomiło
mi, że im tęższa głowa z większą ilością wiedzy, tym większy spokój i dystans
do siebie, własnego intelektu, umiejętności i wiedzy. Tym większa pokora i
świadomość ile jeszcze nie wiemy. Tym mniejsza spina o to, czy ktoś mnie w
czymś prześcignie, czy będzie lepszy, bardziej profesjonalny i co o mnie powie.
Miarą profesjonalizmu są efekty pracy, a nie ilość lajków, ochów i achów. Choć te,
w postaci głasków, są miłe i motywujące. Może bardziej – budujące. Ale nie mogą
być jedynym wskaźnikiem profesjonalizmu. Świetnie, gdy ktoś kocha to, co robi,
robi to, co kocha, ale nawet w największej, najbardziej namiętnej i
najgorętszej miłości trzeba dać sobie trochę luzu. Bo potrzebę rodzi brak,
dlatego również warto się czasem zdystansować. Zostawić na chwilę pracę i zająć
się czymś, co pozwoli i nam i jej(!) odetchnąć.
Życie mi pokazuje, że największe rzeczy powstają
w ciszy, a nie w świetle jupiterów. Największe cuda na tym świecie są najmniej
spektakularne. Bo właściwie wszystko co dzieje się w naszym życiu, dzieje się
dzięki Jego Łasce, nie dzięki nam samym. A jeśli fajerwerki, to tylko jako dodatek.
5 komentarzy:
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
Jak najbardziej to jest człowiek jak każdy inny, ale najwidoczniej potrafi on wysłuchać i dobrze doradzić drugiej osobie. Ja także dość chętnie chodzę do psychologa https://dominikhaak.pl/ gdyż jak pojawi się poważny problem to chcę znaleźć wtedy optymalne rozwiązanie.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
Tak jak najbardziej i muszę przyznać, że ja również już miałem okazję bywać u psychologa. W sumie jakoś niedawno także czytałem fajny wpis https://www.gazetasenior.pl/swieta-w-pandemii-psycholog-radzi-jak-je-przetrwac gdzie psycholog radzi jak spędzić święta w okresie pandemii.
Faktycznie jest to przecież człowiek taki sam jak i my. Ja za to zachwalam sobie wizyty u psychologa http://www.terapiapoznan.pl/ gdzie tak naprawdę zawsze dostanę taką odpowiedź, że całkowicie mnie ona satysfakcjonuje.
Prześlij komentarz