czwartek, 27 sierpnia 2015

Na pielgrzymim szlaku

Naukowcy dowodzą, że osoby, które dużo chodzą, szybciej i bardziej efektownie rozwiązują swoje problemy. Na pielgrzymce wielu wychodziło już sobie cuda…

  


 
Wraz z końcem sierpnia dobiega końca pielgrzymkowy sezon. Mniej więcej od połowy lipca z całej Polski na Jasną Górę ciągnęły rzesze pątników. W różnym wieku, z przeróżną motywacją, ale z podobnymi intencjami: prośbą i dziękczynieniem. Nieraz w ramach pokuty, bo pielgrzymi szlak nie należy do najłatwiejszych. Mimo, że obecnie grupy pielgrzymkowe mają własne zaopatrzenie, polową kuchnię, ciepłą wodę, a niektóre kolumny nawet własny ambulans ze sprzętem reanimacyjnym, to nadal wiele osób nie wytrzymuje pielgrzymkowych trudności. 

(fot. Paweł Łyżwa)


Pierwszy raz na pielgrzymkę wyruszyłam 17 lat temu. Pielgrzymowanie tak bardzo mnie wciągnęło, że wędrowałam do Częstochowy przez kolejnych 12 lat. 11 razy byłam w służbach. Coś nie coś o pielgrzymkach wiem, mimo, że z czasem trochę się pozmieniało. Jedno nieprzerwanie trwa – idea rekolekcji w drodze. Bez względu na pogodę, postęp czasu czy obyczajowe zmiany.  

W tym roku wiele grup nie uświadczyło nawet grama deszczu, maszerując zgodnie z planem w tych ponad 40-stopniowych upałach. Bywały takie lata, gdy pątnicy przez cały tydzień nie uświadczyli nawet promyka słońca. Jednego roku otwarci gospodarze przyjmują na nocleg, w następnym, z nieznanych powodów, zatrzaskują drzwi przed nosem. Czasem jest się gdzie umyć, a czasem muszą wystarczyć nawilżane chusteczki.

(fot. Paweł Łyżwa)

(fot. Paweł Łyżwa)

(fot. Paweł Łyżwa)

Dzienne odcinki, w zależności od odległości, są minimum 20 kilometrowe. Bywają i takie powyżej 30 km dziennie. Taki dystans daje w kość. Zwłaszcza, gdy zmienia się grunt pod stopami, bo przyzwyczajone do asfaltu, nagle muszą wejść w piaski, jak popada, to i w błoto. To często spowalnia i opóźnia marsz. Ale jest także sprawdzianem kondycji, niekiedy również efektów leczenia starych kontuzji i urazów. Jeśli do tego dochodzą indywidualne kłopoty ze zdrowiem (problemy z krążeniem, z nadciśnieniem, alergie, astma, problemy neurologiczne, czy chociażby niedoczynność tarczycy, przy której chory po prostu szybciej się męczy), to trzeba przyznać, że osiągnięcie celu wymaga naprawdę ogromnej samodyscypliny i samozaparcia. Siły i wytrwałości. 

Msza św. polowa na jednym z odcinków (fot. Paweł Łyżwa)

Msza św. polowa (fot. Paweł Łyżwa)

Msza św. polowa dla II kolumny radomskiej w Czarnej (fot. Paweł Łyżwa)


Troszkę „gorzej” mają służby, wszelakie. Bo gdy inni spokojnie idą w zwartej grupie, porządkowi muszą mieć oczy dookoła głowy, by czuwać nad bezpieczeństwem. Często nie śpią także i w nocy, gdy miejscowi, tzw. "tubylcy”, kręcą się wokół pola namiotowego,  by dla żartu zrobić rozróbę. Gdy inni umyci i pojedzeni rozkładają namioty, by odpocząć, pielęgniarki opatrują „rannych”. Pęcherze na stopach są standardem, nawet wytrawnych pielgrzymów. O ile moje buty zawsze były rozchodzone i sprawdzone, a stopy odpowiednio przygotowane do drogi, zawsze, na każdej pielgrzymce musiał pojawić się jeden symboliczny bąbelek. Bo podobno bez niego pielgrzymka się nie liczy… A muzyczni? Cóż … Sielanka, prawda? No to polecam śpiew przez cały dzień, bez względu na pogodę i warunki otoczenia. Czysty śpiew, by pątnicy nam z grupy nie pouciekali. By uczyli się z nami pieśni, by razem z nami śpiewali. By angażowali się w to, co robi grupa, by się z nią integrowali. Niektórzy idą po raz pierwszy, muszą poczuć się jak u siebie. Poranne próby przed Mszą świętą, gdy inni dopiero otwierali oczy i wieczorne modlitwy, adoracje, ustalenia na następny dzień, gdy inni dojadali kolację i powoli szykowali się do snu. Zawsze pierwsi przychodziliśmy na spotkania i ostatni z nich wychodziliśmy. Układ śpiewnika pielgrzymkowego znam na pamięć, a był czas, że z głowy odtwarzałam do 7 zwrotek pielgrzymkowych szlagierów. Porządkowi, medyczni i muzyczni często mieli dzięki temu ten przywilej spania pod dachem, jeśli oczywiście była taka możliwość. Na rozkładanie i składanie namiotu po prostu brakowało już czasu, by nie opóźniać grupy i móc wyjść punktualnie o przewidzianym czasie. Ale to był naprawdę świetny czas i praca z fantastycznymi ludźmi, do której chętnie bym wróciła. 

(fot. Paweł Łyżwa)

(fot. Paweł Łyżwa)

Ta atmosfera, ten klimat radości, spontaniczności, wiary, miłości, życzliwości, jest naprawdę wyjątkowy. Zupełnie inaczej słucha się konferencji w drodze. Zupełnie inaczej przeżywa się modlitwę. Spowiedź w drodze także ma nieco inny wymiar. Poświęcenie trudu wędrowania, modlitwa i refleksja, takie oderwanie się przez chwilę od realu i zatrzymanie w biegu, sprawia, że własną duchowość odkrywa się na nowo, że obecności i działania Pana Boga doświadcza się zupełnie inaczej. Taki dystans i spojrzenie na swoje życie nieco z boku naprawdę potrafi zmienić perspektywę. 

Ale dla kierowców i tak pątnicy to zawalidrogi, stracony w korkach czas, utrudnienia i utrapienie. Nieważne, że statystycznie i pielgrzymi zajmują drogi na krótszy okres czasu niż remonty i budowy. Nieważne, że utrudnienia są chwilowe, w danym momencie, gdy akurat pielgrzymka tamtędy przechodzi. Nieważne, że wiele innych cyklicznych imprez potrafi doprowadzić do zamknięcia dróg i braku przejazdu danego odcinka przez kilka dni (np. rajdy, gdzie zamyka się czynne lokalne drogi czy Tour de Pologne, podczas którego zamknięte było pół Katowic). To pielgrzymki stanowią barierę nie do pokonania i stają się przedmiotem niewybrednych komentarzy czy agresji ze strony kierowców. 

Na noclegu. Gospodarze udostępnili strych (fot. Paweł Łyżwa)

Wieczorem jest jeszcze siła na tańce (fot. Paweł Łyżwa)

Wieczorek pogodny

Chrzest "pierwszaków" :)

Naukowcy dowodzą, że osoby, które dużo chodzą, szybciej i bardziej efektownie rozwiązują swoje problemy. Można to wytłumaczyć poprawą krążenia i lepszym dotlenieniem, ale tydzień wędrowania do tronu Jasnogórskiej Pani zawsze owocował. Nie tylko w tamtym czasie, ale również dziś. I myślę, że niekoniecznie miało to związek z fizjologią. Potocznie mówimy, że aby coś załatwić, trzeba sobie to wychodzić. Na pielgrzymce wielu wychodziło już sobie cuda… 


Msza św. polowa dla 5 kolumn Diecezji Radomskiej we Mstowie

Mstów - rzut okiem na ołtarz w trakcie dziękczynienia... :)

Mstów - rzut okiem na plac... :)

Mstów - rankiem, tuż przed wejściem do Częstochowy.

Mstów - bywały i takie poranki 13 sierpnia....

W drodze...

Mijamy zawalidrogi ;)

Widać cel... (fot. Rafał Górczyński)

Jest radość :)

Dużo radości :) (fot. Rafał Górczyński)

Na Przeprośnej Górce często wręcza się kwiaty... (fot. Rafał Górczyński)

...a potem składa u stóp Matki Bożej. (fot. Rafał Górczyński)

Wieczorna Msza św. na wałach Jasnej Góry (fot. Paweł Łyżwa)

Brak komentarzy: