Jest
kilka miejsc w Gdańsku, które warto zobaczyć nie tylko ze względu na ich
znaczenie historyczne, ale również po to, by złożyć hołd poległym, którzy
walczyli o to, byśmy dzisiaj mogli żyć w wolnym i niepodległym kraju.
Trójmiasto to nie tylko cudownie miejsce na
wypoczynek. Niekoniecznie tylko latem, bo zimą nad morzem jest można z
powodzeniem uskuteczniać spacery, zwiedzać zabytki, zachwycać się jubilerskimi
wyrobami i rozkoszować wyborną rybką. Ale to także miejsce historyczne, które
zapisało się na kartach historii Polski w drodze do wolności. Smutne, że
głównie krwią.
Jest kilka miejsc w Gdańsku, które warto
zobaczyć nie tylko ze względu na ich znaczenie historyczne, ale również po to,
by złożyć hołd poległym, którzy walczyli o to, byśmy dzisiaj mogli żyć w wolnym
i niepodległym kraju. Każde z tych miejsc budziło w nas dziwne uczucia – zadumy
i refleksji. Mieliśmy taki moment zatrzymania za każdym razem, by pochylić się
nad tragedią, by pochylić się nad ofiarami, a może by pochylić się nad sobą i
swoim życiem…
25 sierpnia 1939 roku do Gdańska z kurtuazyjną
wizytą przybywa niemiecki pancernik Schleswig-Holstein. Tydzień później, 1
września o 4.48 nad ranem, to z niego padają pierwsze strzały II wojny
światowej – najstraszliwszej chyba w dziejach ludzkości. Wycelowane w
południowo-wschodnią część Westerplatte, miały na celu szybkie opanowanie
półwyspu i znajdującej się tam Wojskowej Składnicy Tranzytowej, wykorzystując
dezorientację i uśpioną czujność Polaków. Tak przynajmniej Niemcom się
wydawało. Tymczasem polscy żołnierze pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego
zacięcie bronili półwyspu aż do 7 września, co wzbudziło ogromne zdumienie, ale
i podziw niemieckich dowódców, którzy sądzili, że tak długa obrona jest wynikiem
wykorzystania ukrytych fortyfikacji i podziemnych systemów. Okazało się bowiem,
że to jedynie odwaga, upór i nieprzejednanie Polaków pozwoliły na tak długą
obronę Składnicy. Major Sucharski zdawał sobie sprawę z beznadziejności
sytuacji, podjąć zatem decyzję o kapitulacji. Załoga Westerplatte zgromadziła
się przed koszarami a następnie udała do niewoli. W dowód uznania waleczności
obrońców Westerplatte, pozwolono majorowi Sucharskiemu zabrać do niewoli
szablę. Źródła historyczne podają, że podczas tygodniowej walki o półwysep
poległo 15 żołnierzy polskich, a 26 zostało rannych. Po stronie niemieckiej
zginęło ich 50, a 121 odniosło rany.
|
Schleswig-Holstein |
|
Wartownia na Werterplatte |
|
Karabin maszynowy |
|
Pistolet z 1939 r. |
|
Mundur majora Sucharskiego |
|
Pociski Schleswig-Holstein przed Wartownią |
Dziś nad półwyspem góruje monumentalny Pomnik
Obrońców Westerplatte, autorstwa prof. Adama Haupta, który kształtem przypomina
wyszczerbiony, wbity w ziemię bagnet. Jest hołdem złożonym tym, którzy polegli
w obronie nie tyle półwyspu, co Ojczyzny. Do dziś stoi Wartownia nr 1 ze
śladami po ostrzale, w której znajduje się muzeum. Nieopodal stoją ruiny
ówczesnych koszar. Jest także cmentarz poległych westerplatczyków. A ze
wzgórza, na którym stoi pomnik, ogromny napis krzyczy wręcz: NIGDY WIĘCEJ
WOJNY!
|
Koszary na Westerplatte |
|
Koszary |
|
Koszary |
|
Koszary |
|
Pomnik Obrońców Westerplatte |
|
Pomnik Obrońców Westerplatte |
|
Szczytowy fragment pomnika |
Niemal równocześnie z atakiem na Westerplatte
niemieccy żołnierze dokonali szturmu na budynek Poczty Polskiej. 56 pocztowców,
uzbrojonych w lekką broń maszynową, karabiny, pistolety i granaty, stawiło
czynny opór. Ok. godz. 17.00 Niemcom udało się zająć część budynku, pocztowcy
zaś wycofali się do piwnic. Niemcy postanowili „wykurzyć” pocztowców podpalając
budynek przy użyciu miotaczy ognia, wpompowując do piwnicy benzynę. Podczas
obrony budynku zginęło 12 pocztowców, 2 kolejnych – dyrektor Jan Michoń i naczelnik
poczty Józef Wasik – zostali zabici pomimo, że wyszli z białymi flagami w ręku
jako parlamentariusze. 6 kolejnych osób zmarło w ciągu kilku następnych dni w
wyniku odniesionych ran. 38 pocztowców wziętych do niewoli, skazano na karę
śmierci i rozstrzelano 5 października na gdańskiej Zaspie. Odmówiono im prawa
do statusu jeńców wojennych, co było niezgodne nawet z ówczesnym prawodawstwem
Rzeszy. To tylko pokazuje ogrom bestialstwa jakim kierował się Hitler w swoim
dążeniu do unicestwienia Polski. II wojna światowa, a zwłaszcza działania
przeciw Polsce prowadzone były z pogwałceniem wszelkiego prawa międzynarodowego
dotyczącego przebiegu działań wojennych. Dokonywano terrorystycznych
bombardowań miast, ostrzeliwano cywilne konwoje uchodźców, z zimną krwią
mordowano jeńców wojennych, przypadkowych cywilów i Żydów. Będą w miejscu takim
jak Westerplatte nie da się przejść obok tego obojętnie. Nie da się zagłuszyć
odruchu serca, bijącego złością, żalem i współczuciem. Czasem nawet zakręci się
łza…
|
Budynek Poczty Polskiej w Gdańsku |
|
Pomnik Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku |
Koniec wojny to nie koniec zmagań Polski i
Polaków o niepodległość. Niewiarygodnym wydaje się fakt, że prawdziwą wolnością
możemy oddychać dopiero od 24 lat… a to świadczy o tym, że urodziłam się
jeszcze w czasach, kiedy o wolności można było tylko marzyć. Jak to wytłumaczyć
pokoleniu marketów, galerii handlowych, Internetu, telefonów komórkowych, braku
cenzury i swobody obyczajów?
Przy ul. Wały Piastowskie 24 w Gdańsku stoi
niebieski milicyjny wóz opancerzony. Tuż obok niepozorne wejście, a nad nim
spory biały napis na jarzącym czerwonym tle: „Wystawa Drogi do wolności”.
Schodzimy na dół, przechodzimy wąskimi korytarzami i trafiamy do miejsca, w
którym, jak w wehikule czasu, cofamy się o 40 lat. Wystawa jest zalążkiem
muzeum, które ma powstać na terenach postoczniowych, w ramach powstającego
Europejskiego Centrum Solidarności. Przedstawia historię z lat 1956 – 1989.
Opowiada o ludziach, którzy często stawiali na szali swoje życie, by
urzeczywistnić marzenia o suwerenności. Przez ponad 30 lat społeczeństwo
maszerowało w kierunku niepodłegłości . Dzięki Bogu zwycięsko. Wystawa jest
lekcją historii w pigułce. Historii nie tak odległej, historii współczesnej,
ale wielu z nas zupełnie poza zasięgiem, mimo, że ja sama urodziłam się jeszcze
w czasach komunizmu.
|
Fragment muru berlińskiego. |
|
Fragment muru ze stoczni w Gdańsku. |
|
Wystawa Drogi do Wolności - rekonstrukcja sklepu... |
|
...i kupujących.... |
|
Długopis, którym Lech Wałęsa podpisał porozumienie z władzami. |
|
Żądania strajkujących załóg. |
|
Ktoś pamięta tamten czas? |
|
Rozmowa kontrolowana... ;) |
|
Wóz opancerzony przed wejściem na wystawę. |
Wydarzenia w grudniu 1970 roku są jednym z
etapów tego niepodległościowego marszu. W gdańskiej stoczni padły pierwsze 3
ofiary, na przystanku Gdynia Stocznia i gdyńskich ulicach zginęło kilkadziesiąt
osób, kolejnych kilkaset zostało rannych. Pacyfikacja protestów przeciwko
radykalnym podwyżkom cen na produkty pierwszej potrzeby na kilka dni przed
świętami, zakończyła się brutalną interwencją wojska i milicji. Dla
upamiętnienia poległych, na Placu Solidarności obok stoczni w Gdańsku, w
przeddzień 10-tej rocznicy wydarzeń na Wybrzeżu, odsłonięto pomnik,
przedstawiający trzy krzyże z zawieszonymi kotwicami. Każdy z krzyzy waży 36
ton i mierzy 42 metry wysokości. Każdy z zawieszonych kotwic waży przeszło 2
tony. Na pomniku został umieszczony fragment z psalmu 29 i cytat z wiersza
Czesława Miłosza Który
skrzywdziłeś. Na murze obok pomnika liczne tablice upamiętniające,
będące hołdem i wyrazem wdzięczności dla tych, którzy zginęli.
|
Przed wejściem do Stoczni Gdańskiej. |
|
Historyczna brama nr 2. |
|
Pomnik Poległych Stoczniowców |
|
Pomnik Ofiar grudnia 1970 r. |
Pomnik Poległych Stoczniowców nie jest jedynym,
który upamiętnia tę masakrę. W ogóle to długi i trudny temat. Bo o
Czarnym Czwartku nie da się powiedzieć w kilku słowach. Więc będzie, wraz z
recenzją znakomitej książki Mirosława Piepki i Michała Pruskiego. Jak dla mnie
– lektura obowiązkowa.
|
Napis na Półwyspie Westerplatte... |
Fot. Rafał Górczyński
2 komentarze:
Dobra, to będzie ciekawa anegdota.
Mój dobry kolega ze studiów, łodzianin z krwi i kości lubił chadzać po opuszczonych zakładach, co oczywiście nie było legalne a i intencje tego kolegi szlachetne też nie były :) Otóż w jednej z piwnic, chyba Uniontexu (mogę przekręcić nazwę) znalazł jakieś pudło, które zabrał do domu. Okazało się, że wśród nich jest zeznanie (i opowieść) człowieka, który uciekał z Poczty Gdańskiej tamtego dnia. Zeznanie spisane przez UB, więc nie wiadomo co się stało z nieszczęśnikiem. Kolega przekazał te dokumenty jakiemuś muzeum (jest coś takiego jak Muzeum Poczty Gdańskiej?) i są one tam do dziś.
tru story.
No to niezła historia... Jest coś takiego jak Muzeum Poczty Gdańskiej, tylko dotarliśmy za późno i już było zamknięte.
Prześlij komentarz