sobota, 23 listopada 2013

Jak nie będziesz na nic czekał

Ksiądz Twardowski powtarzał: „Jak nie będziesz na nic czekał, to dostaniesz za dużo. Jak na cokolwiek będziesz czekał, to dostaniesz za mało”. 


W jednym ze swoich wierszy napisał o miłości: „spróbuj nie chcieć jej wcale wtedy przyjdzie sama”. Jakże często spragnieni obecności i ciepła młodzi single słyszą od starszych, doświadczonych życiową mądrością, że jeśli przestaną czekać na tę jedyną miłość, to ona się sama znajdzie w najmniej oczekiwanym momencie. Ale z drugiej strony wszyscy namawiają nas na spełnianie swoich marzeń, na wychodzenie im naprzeciw, na realizację swoich zamiarów tu i teraz, zaraz, bo życie jest za krótkie i nie ma na co czekać. A jeśli dla kogoś największym marzeniem jest właśnie ta miłość – mąż/żona, dzieci i domek z ogródkiem? To co ma zrobić? Czekać, a raczej przestać czekać i oczekiwać czy może wziąć sprawy w swoje ręce i działać? W końcu siedząc w domu za zamkniętymi drzwiami mamy marne szanse na znalezienie prawdziwej miłości, no chyba, że pisane nam jest stworzenie rodziny z listonoszem lub kurierem.

I chociaż wielokrotnie doświadczam prawdziwości stwierdzenia ks. Jana, to jednak mam z tym pewien kłopot, bo po drugiej stronie jest cierpliwość i wytrwałość w prośbach składanych przed obliczem Pana Boga. Ilekroć bowiem ktoś każe mi czegoś nie oczekiwać i nie spodziewać się wcale, zostawić biegowi czasu lub po prostu działaniu Pana Boga, tylekroć ktoś inny każe na coś czekać i nieustannie bez wytchnienia prosić, gorliwie się modlić i nie ustawać. Więc które z rozwiązań jest tym słusznym? Złoty środek  - nie ustawać, ale nie czekać. Jest w tym jednak pewna  sprzeczność, no bo skoro proszę i zabiegam, znaczy, że tego chcę. Jeśli tego chcę, to znaczy, że tego oczekuję. A jeśli przestanę oczekiwać, to przestanę prosić, bo po co zabiegać o coś, na co nie czekam? 

A może odpowiedź jest dużo prostsza niż nam się wydaje, tylko potrzeba czasu, by uzyskać odpowiedź. Często na siłę próbujemy dopisywać to tego jakąś ideologię. Tymczasem może to działa tak, że to Pan Bóg cierpliwie i wytrwale czeka aż zmęczeni zmaganiami z przeciwnościami, damy Mu pole do działania, odsuniemy się na bok, by wreszcie zawinął rękawy i mógł pokazać nam swoją moc, mówiąc: zobacz, od razu trzeba było zdać się na mnie, bo ja wiem lepiej, kiedy jest najlepszy czas. Ale Twój wysiłek zostanie nagrodzony. 

Moja miłość jest wyczekana i wymodlona. Ale przyszła w momencie, w którym najmniej się jej spodziewałam. Przyszła sama, gdy przestałam jej chcieć. Przestałam na nią czekać, a ona dała mi więcej, niż mogłam się spodziewać. Dalej jednak modlę się, by piękniała. Ale robię wszystko, by nie ustawała w rozwoju, by rozkwitała z dnia na dzień. 

Módl się tak, jakby wszystko zależało od Pana Boga, działaj tak, jakby wszystko zależało od Ciebie. Może w tym tkwi złoty środek.


1 komentarz:

Unknown pisze...

Jeden z moich ulubionych wpisów :)