Prawie
dwa lata temu miałam okazję wziąć udział u łódzkich franciszkanów w
rekolekcjach „Któż jak Bóg?”. Pierwsza część to było spotkanie z Lechem
Dokowiczem. Druga, to wykład o Całunie Turyńskim – historia fotografii Niewidzialnego.
W swojej prezentacji prof. Treppa z Uniwersytetu Gdańskiego, pokazał syntetyczny
materiał dowodowy wskazujący na autentyczność płótna. Na koniec przyszedł czas
na pytania słuchaczy. W pewnym momencie padło pytanie o możliwość wykorzystania
badań DNA do potwierdzenia zgodności materiału genetycznego z próbek
pochodzących z Całunu i tych pobranych z np. z Lanciano czy z Sokółki, gdzie
miał miejsce cud eucharystyczny.
Odpowiedź
profesora zaskoczyła nie tylko mnie, ale i innych zebranych w kościele, tym
bardziej, że porównanie próbek wydaje się być przecież takie oczywiste! Jeśli
okazałoby się, że struktura materiału genetycznego jest taka sama… podobnie jak
grupa krwi – wszędzie AB, to byłby wystarczający dowód na to, że Chrystus
chodził po tej ziemi przeszło 2000 lat temu. Czy nikt do tej pory nie wpadł na
tak banalny pomysł, skoro kolejka naukowców, chcących zbadać Całun
Turyński jest zarezerwowana na
najbliższe 20 lat? Profesor powiedział krótko, że istnieją takie możliwości,
nauka dysponuje narzędziami, które mogłyby potwierdzić zgodność DNA z próbek,
tylko po co?
Czy
można by było znaleźć lepszy dowód? Ale czy jest on nam koniecznie potrzebny,
by uwierzyć, że płótno naprawdę okrywało ciało Zbawiciela? Wystarczająco
dowodów dostarczyła nam już nauka, choć ten z pewnością byłby niepodważalny w
żaden sposób.
Rodzi
się w tym miejscu pytanie o granice nauki i wiary. Czy nauka nie daje pola
wierze? Czy wiara przeszkadza w badaniach nauce?
Jan Paweł II powiedział, że
„wiara, jeśli nie jest myśleniem, nie istnieje”.
Zastanawiamy
się, co by było, gdyby badania potwierdziły zbieżność materiału genetycznego. A
co by było, gdyby się nie potwierdziły? Czy usilnie musimy wkładać palce w rany
rąk i nóg, a dłoń do boku? My, ludzie XXI wieku jesteśmy bardzo tomaszowi. Ale
czego mamy więcej: możliwości podważenia argumentów wiary czy ich potwierdzenia?
Które są nam bardziej do życia potrzebne?
1 komentarz:
Fides quaerens intellectum oraz intelligo ut credam --> świetnie (dla mnie wyjaśnienie na całe życie) ujął to JP2 w, nomen omen, Fides et Ratio: "wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy."
Dzięki za przypomnienie tej prawdy!
Pozdrawiam,
KB
Prześlij komentarz