Nie jestem na tyle pospolita,
by pasować do schematu, ale i na tyle wyjątkowa, by dla mnie jednej tworzyć
osobną kategorię. A może po prostu jestem hipsterem, tylko jeszcze o tym nie
wiem?
W dobie
nowinek technicznych i postępu cywilizacyjnego, zżera nas pragnienie posiadania
coraz to nowszych modeli laptopów, iPodów, palmtopów, iPhonów, smar fonów, tabletów
i innych obcobrzmiących, aczkolwiek nie różniących się między sobą (jak dla
mnie) urządzeń z ugryzionym jabłuszkiem. Chcemy być trendy jeżdżąc wypasionym
autem, wyjmując z kieszeni obłędny telefon, słuchając najpopularniejszej muzyki
zamkniętej w coraz mniejszych mp3 z coraz większymi słuchawkami, oglądając
najlepsze filmy tylko w jakości HD i zamieszczając na społecznościowych
portalach zdjęcia z najcieplejszych krajów, ale najpierw, żeby tam pojechać,
należy posłużyć się satelitarną nawigacją GPS, bo używanie książkowej mapy
samochodowej jest po prostu passe.
Postęp,
jakość życia czy snobizm? Dyskusja może być zacięta, Ale ty razem inna rzecz
przykuła moją uwagę. Że po drugiej stronie są ci, którzy też się lansują, ale
poprzez nieposiadanie. Nie mają telewizora, rzadko używają komórki, nie
korzystają z elektronicznych urządzeń z jabłuszkiem. Nie zbierają znajomych na
popularnych portalach. Jeśli muzyka, to tylko na żywo, a film – jedynie w
kinie. Bo generalnie to wszystko to jest strata czasu. Według nich lepiej nie
oglądać telewizji, bo to manipulacyjne zło. Telefon komórkowy uzależnienia,
Internet zresztą też, ale najczęściej wypowiadają się na ten temat (o ironio!)
właśnie tam. Nie tracąc oczywiście czasu w ten sposób… Bo piszą przecież o rzeczach
ważnych i wartościowych. A przez to uświadamiają społeczeństwo, wnosząc kaganek
oświaty.
Kiedy
czytam tego typu komentarze, mam nieodparte wrażenie, że zaczyna rodzić się swoista moda. Moda na
nieposiadania. Na nieposiadanie, nie używanie, nie bywanie. I wydaje mi się, że
kryje się za tym pewna ideologia. I nie chodzi o to, że bez udogodnień techniki
można żyć. Moda na nieposiadanie zaczyna przybierać postać kreowania osoby nieposiadającej
na kogoś na lepszym poziomie, o wyższym statusie.
Problem
jednak leży chyba w tym czy ja chcę
to domowe kino mieć, muszę je
posiadać, potrzebuję jego
funkcjonalności w swoim domu czy pragnę
jego obecności, bo zawsze o takim marzyłam?
Martwię
się o swój status społeczny, bo z intelektem nie jest źle – z telewizorem czy
bez jakoś się wybroni. Czuję się gorsza, że stać mnie na telewizor i
jednocześnie winna, że nie czuję się przez to głupsza. Mało tego, że mam
telewizor, w dodatku go oglądam! I mam konto na popularnym portalu, i piszę
bloga. Ale ceglastych dotykowych telefonów nie ogarniam, przez co wyróżniam się
z tłumu moim maleństwem z klawiaturką.
A
właściwie to mam problem, bo nie wiem czy iść z duchem czasu, to posiadać
nowoczesny zestaw kina domowego z obrazem w jakości HD i platformą cyfrową czy
nie mieć tego wcale… Nie jestem na tyle pospolita, by pasować do schematu, ale
i na tyle wyjątkowa, by dla mnie jednej tworzyć osobną kategorię. A może po
prostu jestem hipsterem, tylko jeszcze o tym nie wiem?
3 komentarze:
Ciekawy post przyznam szczerze,dyskusyjny.
Myślę,że ci,którzy "lansują się poprzez nieposiadanie" są lepsi o ile to służy ich rozwojowi,bo jakby nie patrzeć postęp technologiczny zamiast nas rozwijać często cofa. Bo po co iść do biblioteki jak można ściągnąć książkę,po co wybrać się do kina,lepiej ściągnąć film z internetu,po co spotkać się z kimś,można porozmawiać na fejsie [czyli po prostu postęp sprawia,że stajemy się leniwi].+ ogranicza na swój sposób naszą wolność,bo stajemy się zależni od tych materialnych rzeczy. Wpływ technologii na relacje międzyludzkie jest też według mnie negatywny,kiedyś przeglądając chyba demotywatory,trafiłam na zdjęcie gdzie tłum młodych ludzi, zamiast rozmawiać obsługiwał swoje Smartfony.
Myślę,że najbardziej by się przydała postawa " mam to,to i to,super,ale jakby trzeba było się tego pozbyć to okej,nie rozpaczam i bez nowości technologicznych da się żyć ".
Co do telewizji - nie wiem jak wynika z Pani doświadczenia,ale myślę,że na przestrzeni lat coraz mniej inteligentnych programów dla wymagającego widza,a coraz więcej programów typu "Dlaczego ja"..Przepraszam za chaos wypowiedzi,serdecznie pozdrawiam!
No myślę, że Ci, którzy nie posiadają, nie są lepsi, bo całą magia polega na tym, by mieć i umieć korzystać. Mam laptopa i internet, ale z przyjaciółmi spotykam się twarzą w twarz. Po książki chodzę do biblioteki, wiem co to księgarnia. Kiedy oglądam wiadomości, to z kilku stacji, by wyrobić sobie zdanie. Założeniem postępu jest ułatwianie życia. To my stajemy się leniwi, a nie postęp narzuca nam lenistwo. Przynajmniej tak mi się wydaje. To, że mam telewizor, nie czyni mnie gorszą od kogoś, kto go nie ma. Nie biję się w pierś z wyrzutami sumienia, że lubię obejrzeć jakiś wieczorny serial. Ale tuż przed snem sięgam po książkę. Papierową. I oto chyba w tym chodzi.
Przepraszam, może włożę kij w mrowisko - ale dlaczego książka papierowa jest lepsza od tej w wersji elektronicznej? Czy "Zbrodnia i Kara" przyniesiona z biblioteki będzie wartościowszym dziełem niż ta wgrana w czytnik do e-booków? Moim zdaniem ubogaci nas tak samo, bo po prostu ją przeczytamy. To kwestia gustu czy do łóżka wolimy wziąć książkę, czy czytnik - ważne co czytamy.
Nie ma co upraszczać. Temat postępu - temat rzeka. Jedni kupują setny gadżet, choć nie obejrzeli dokładnie dziewięćdziesiątego, który kupili. Inni się boją wszelkich nowości i będą ich unikać jak ognia. Zawsze tak było - jak weszła elektryczność, jedni ludzie woleli siedzieć przy świecach. A inni tą elektryczność wymyślili. Problemem może jest aktualne tempo - dosłownie kilkanaście lat temu komputer był sprawą prestiżową, o internecie nikt nie słyszał, a komórkę mieli najbogatsi biznesmeni... Teraz każde dziecko umie obsługiwać ekrany dotykowe, które są dosłownie wszędzie. Świat się zmienia - czy się to komuś podoba, czy nie. Czy pójdziemy w nowości, czy w minimalizm - to sprawa każdego człowieka indywidualna. Wszelki lans i ocenianie jest bez sensu. Pozdrawiam.
Prześlij komentarz