niedziela, 12 stycznia 2014

WOŚP, czyli dylemat moralny katolika

Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. 

                                                           Wisława Szymborska




Dziś 22 finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. A właściwie ogólnoświatowa już publiczna zbiórka pieniędzy na pomoc potrzebującym. W tym roku Fundacja gra dla najmłodszych i najstarszych. O ile w 1992 roku z zapartym tchem śledziliśmy przed telewizorami rosnąca liczbę złotówek na koncie, o tyle dziś cała inicjatywa znacznie więcej budzi kontrowersji niż zachwytów. Mimo, że dalej medialna, z rozmachem, na ogromną skalę.

To nie będzie tekst broniący WOŚP, to będzie tekst, który szuka ludzkiego podejścia, poza politycznym, religijnym czy ideologicznym.

Moja koleżanka z czasów studiów napisała na fb:

WOŚP - wiem, że Woodstock, wiem, że wielu z Was nie popiera, wiem, że są tysiące innych organizacji i fundacji, które pomagają różnym ludziom. Ale wiem też, że Pan Bóg działa przez ludzi, a ludzie Ci w XXI wieku potrzebują profesjonalnego sprzętu do niesienia skutecznej pomocy medycznej. I jakoś nikt inny poza WOŚP tego sprzętu im nie dostarcza. Bez tego sprzętu z czerwonymi serduszkami Stasiek by nie przeżył. Dlatego oficjalnie wspieram i namawiam do wspierania WOŚP.


Owszem, Caritas prowadzi wypożyczalnie sprzętu medycznego i rehabilitacyjnego, Fundacja Radia ZET dofinansowuje sprzęt kardiologiczny dla dzieci, ale rzeczywiście nikt nie robi tego na taką skalę jak WOŚP. Nikt inny nie finansuje tak różnorodnej pomocy medycznej. Nikt inny nie kupuje tak profesjonalnego sprzętu, który powinien być finansowany przez NFZ. Ktoś napisał, że NFZ ma ponad 60 mld złotych na zaopatrzenie medycznych placówek i każdego dnia wydaje znacznie więcej na leczenie niż WOŚP. Jasne, tylko tu też pojawia się pytanie: na co idą te pieniądze? Bo pamiętam rozmowę Ministra Arłukowicza z jednym z dyrektorów szpitali, podczas której wyszło na jaw, że dotacja dla placówki nie została przeznaczona na sprzęt i usługi medyczne, tylko na podwyżki, dodatki, trzynastki i premie dla personelu… Mimo to, wierzę, że część moich składek jest przeznaczana na bezpłatne leczenie, zabiegi, badania, profilaktykę i opiekę, która nie odziera z godności, ale pozwala przejść przez bardzo trudny moment w życiu, jakim jest choroba.

Ale nie o tym. Konkretnie o tym, że w każdej fundacji część pieniędzy przeznaczana jest, oprócz celów statutowych (tu czytaj: pomoc) na pensje dla pracowników, wynajem pomieszczeń, umeblowanie ich, szkolenia, eventy, promocję czy działania motywacyjne, bo przecież nie można być całe życie wolontariuszem, trzeba też za coś rodzinę utrzymać, a pracować musi się chcieć. Ja rozumiem, że WOŚP to Woodstock, że wypowiadane przez Jerzego Owsiaka poglądy nie są zgodne z nauczanie Kościoła, ale czy ktoś pyta lekarza jakiego jest wyznania, albo którą partię polityczną popiera? Chcę, żeby mnie wyleczył, a to czy jest rozwiedziony i czy głosował na SLD, zupełnie mnie nie interesuje. Pan Bóg dał narzędzia w postaci medycyny, którą dany człowiek ukończył, by pomagać innym. Pewnie można by się zastawiać, czy rzeczywiście jest dobrym człowiekiem, skoro pracuje tylko dla zysku i prestiżu, prowadzi niemoralne życie, a cud narodzin jest kolejnym elementem rozwoju człowieka, bo do porodu to tylko płód w łonie matki. Ale idąc tym tropem, powinniśmy zeskanować wszystkich nauczycieli, czy przypadkiem nie przekazują jakichś niewłaściwych treści wychowawczych naszych dzieciom, bo nie chodzą do kościoła lub głosują na Palikota. Prawników czy ich intencją jest rzeczywiście obrona prawa. Urzędników, czy zależy im na funkcjonalnym państwie. Polityków, czy naprawdę chodzi im o to, że Polska jest najważniejsza…  
W związku z całym zamieszania wokół WOŚP, naprawdę szczerze, bez ironii, życzę przy okazji wszystkim przeciwnikom, by nigdy nie musieli skorzystać ze sprzętu z serduszkiem. A swoją drogą jestem ciekawa, czy będąc na oddziale szpitalnym, ratując życie swoje lub bliskich, zapytają przed działaniami ratunkowymi:

- Przepraszam, czy sprzęt jest od Owsiaka?
- Tak.
- A to nie, a to ja dziękuję, proszę nie ratować, bo ja Owsiaka nie popieram...


Wiele razy słyszałam historie matek, które ze łzami w oczach modliły się przy inkubatorach z serduszkiem, by ich dzieci przeżyły choć jeszcze jeden dzień. Pamiętam fragment z jednej książki Wojciecha Cejrowskiego, w której opisuje swoje spotkanie z polskim misjonarzem, pracującym wśród dzikich plemion Ameryki Południowej, który opowiada, że niejednokrotnie zmaga się z sytuacjami, w których przynoszą mu chorego i żądają, by mu pomógł. A on nie wie jak. Nie ma sprzętu, nie ma lekarstw, nie ma wiedzy. I wie, że jeśli zaniosą chorego do miejscowego szamana, to ten pomoże. Choć ma świadomość, że to czarna magia. Ale kiedy widzi, że „czary” szamana działają, to bije się z myślami i własnym sumieniem. Bo wie, że to, co robi szaman pochodzi od Złego. Ale z drugiej strony pozwolić temu człowiekowi umrzeć? Skoro człowiek przeżył, to jak wytłumaczyć członkom plemienia, że to działanie Złej Mocy? Misjonarz tłumaczy, że przychodzi taki moment, że zastanawia się czy skorzystać z jedynej pomocy jaką ma, czyli z czarów. Sam nieraz brał umierające dziecko na ręce i szedł do czarownika. I nie wie, czy potem spowiadać się, czy być dumnym, że się na to zdobył….

Mieć zasady i sztywny kręgosłup moralny, to piękna rzecz, naprawdę. Osobiście zazdroszczę tym, którzy potrafią być nieugięci bez względu na to, co dzieje się w ich życiu. Ale kiedy choroba i śmierć zagląda człowiekowi w oczy, chwyta się nawet brzytwy, jak to tonący. Bo naturalne jest to, że człowiek śmierci się boi, wówczas lęk podpowiada, by wyrzec się ideałów i szlachetnych postaw w imię ratowania bliskich, ukochanych osób… lub samego siebie… W przeciwnym razie zakrawa to o heroizm, a na niego stać niewielu. Bo gdyby heroizm był powszechny, przestałby być heroizmem.

Ktoś powie: asekuracyjne. Może i tak. Ale nie chcę stanowczo wypowiadać się w kwestiach, w których losowe zdarzenia zweryfikują mój pogląd poprzez konieczność dokonania wyboru. Obym nigdy nie musiała wybierać. W filmie Patriota główny bohater grany przez Mela Gibsona, zapytany o to, dlaczego nie głosuje za przystapieniem do wojny, skoro jest człowiekiem z zasadami, odpowiada, że jest ojcem i nie stać go na pryncypia... 

Asekuracyjne. Może i tak. Ale nie chce stanowczo wypowiadać się w kwestiach, w których losowe zdarzenia zweryfikują mój pogląd poprzez konieczność dokonania wyboru. Obym nigdy nie musiała wybierać. Ale tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono, pisała Szymborska. Nie wiem więc, co bym zrobiła, gdyby kiedyś ogarnął mnie ów lęk. To są ogromne dylematy etyczne, moralne, kiedy strach miesza się z wolą życia, a środki do osiągnięcia celu stają w opozycji do słusznych zasad. Nie jestem w stanie poręczyć za siebie. Bo nie chce się za siebie wstydzić. Przed innymi. I przed sobą. A najbardziej przed Bogiem, że danego słowa dotrzymać nie umiałam. Bo lepiej mówić NIE, a jednak zrobić TAK, niż powiedzieć TAK, a nie zrobić nic…


***************************



    By pogodzić zwolenników i przeciwników - krótka rada, z której skorzystać mogą wszyscy:

 W dłonie swoje pluń
i podwiń rękawy
bez forsy i bez braw
jedynie dla sprawy



Lipali - Najgroźniejsze zwierzę świata

Brak komentarzy: