sobota, 8 listopada 2014

Luśka na urlopie. Czermna.

Kudowa sama w sobie jest bardzo urokliwa. Ale nieopodal uzdrowiska jest jeszcze tyle do zobaczenia…




Nieopodal centrum uzdrowiska, w Czermnej, przy kościele pw. św. Bartłomieja Apostoła, znajduje się jedyna w Polsce kaplica, której ściany i sufit zostało gęsto wyłożone ludzkimi szczątkami. Ok. 3000 czaszek i kości ofiar wojen i chorób zakaźnych, przypomina o kruchości życia i skłania do refleksji nad przemijaniem. Jednocześnie kolejne 20-30 tysięcy szczątków, znajdujących się w krypcie pod kaplicą, pokazuje prawdę, że człowiek jest prochem i w proch się obróci, bowiem jeszcze kilkanaście lat temu po otwarciu krypty, kości znajdowały się tuż pod włazem. Dziś znajdują się jakieś 2-3 metry niżej. 





Budowę kaplicy prowadził w latach 1776-1804 ks. Wacław Tomaszek, proboszcz parafii. Razem z grabarzem J. Langerem, z którym odnaleźli zbiorową mogiłę pełną szczątków i prowadzili budowę kaplicy, postanowili, by 20 lat po śmierci również ich szczątki znalazły się w kaplicy. Tak też się stało.





Przez szacunek dla zmarłych i specyfikę miejsca, nie wolno robić w kaplicy żadnych zdjęć. Do kaplicy wprowadza siostra zakonna o wyznaczonych godzinach, wstęp płatny – 5 zł. Pieniądze zostają przeznaczone na utrzymanie i remonty obiektów sakralnych, pozostających pod opieką parafii: oprócz Kaplicy Czaszek, także Dzwonnicy (XVII w.), kościoła parafialnego (XIV w.), kościoła filialnego Narodzenia Matki Bożej w Słonem (XXw.), kościoła filialnego sw. Ap. Piotra i Pawła w Brzozowiu (XVIII w.) oraz nieformalnego sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Zielonej Dolinie u źródełka Maryi (XIX w.). Tylko raz w roku odprawiana jest tu Msza święta, w nocy o północy z 14 na 15 sierpnia, w intencji wszystkich zmarłych, których szczątki tam spoczywają. Dla jednych doznanie duchowe, dla innych atrakcja turystyczna, której nie ma nigdzie indziej. Z obu powodów warto tam zajrzeć. 

Kilkaset metrów dalej można przenieść się w czasie i spróbować pieczonego w piecu chleba, zmierzyć się z kamiennym urządzeniem do mielenia ziarna, własnoręcznie wyrobić gliniane naczynie. To ostatnie okazało się szalenie trudne i wzbudziło moje uznanie dla garncarza, który najpierw zrobił pokaz, a potem został moim instruktorem. To, co wydawało się takie łatwe i płynne w obserwacji, w praktyce okazało się momentami niewykonalne. Zsynchronizowanie pracy nóg, które napędzają koło garncarskie, i pracy rąk, które mają uformować talerz, miskę lub dzban, dla początkującego są praktycznie niemożliwe. Do tego dochodzi precyzja przy nadawaniu kształtu, odpowiedni nacisk, ostrożność przy malowaniu mokrego i miękkiego jeszcze dzieła. Gliniane naczynie, jeśli uda się je ukształtować, musi przez tydzień do trzech tygodni schnąć, potem zostaje wypalone w 1200 stopniach, następnie znów swoje musi odstać, potem znowu do pieca, potem szkliwo, potem piec, a to wszystko po to, by ostatecznie trafić do naszych kuchni i nasze stoły, z przeznaczeniem to użytku dla artykułów spożywczych. Mój wyschnięty już, aczkolwiek ciągle kruchy talerzyk, nadaje się jedynie do przechowywania biżuterii lub ozdoby pokojowych półek. Ale zakupione już dwojaczki świetnie sprawdzają się na sosy i surówki. Zapachniało sielsko, zwłaszcza w domku ręcznych robótek. 

Urządzenia i narzędzia używane na wsi, dziś już muzealne

Dom Chleba z czynnym

Garncarz zasiada do pracy...

Z kawałka gliny powstaje prawdziwe cacuszko :)

Zaczyna wyłaniać się kształt...

Wprawne ręce prawdziwego artysty tworzą...

Dzieło trzeba pomalować

Równiutko niczym od linijki...

Gotowy! Piękny, gliniany, powstał na naszych oczach :)
Pora sprawdzić czy to takie proste, jak się wydaje...:)

To nie jest takie proste...

Miseczka powstała przy dużej pomocy garncarza...

Miseczka gotowa :) Całkiem dobry początek ;)

Gotowe wazony muszą schnąć jakieś2-3 tygodnie.

Ręczna robota. Po prostu przepiękne!

**************************



Parking przy Kaplicy Czaszek nie należy do parafii, więc jest płatny. Aż 7 zł trzeba zapłacić parkingowemu. Na szczęście nie za godzinę. Można więc stać do oporu i za jednym zamachem odwiedzić Szlak Ginących Zawodów, Kaplicę Czaszek i jeszcze zafundować sobie spacer. Albo zostawić auto na parkingu w centrum Kudowy. Stamtąd do Czermnej jest jakiś kilometr.


Brak komentarzy: