Mam potrzebę przedstawienia
pewnych spornych kwestii na temat psychologii i psychologów, ale z nieco innej
strony. Bo ja po prostu kocham to, co robię.
Przeczytałam
niedawno artykuł duchownego psychologa, który pyta w swoim tekście czy religia
kłóci się z psychologią. Po czym przez cały artykuł udowadnia, że jednak się
kłóci, zdecydowanie na niekorzyść tej drugiej.
Nie chcę teraz udowadniać, że jest odwrotnie, chociaż
korci, by rzucić kilkoma kontrargumentami. Mam raczej potrzebę przedstawienia
pewnych spornych kwestii na temat psychologii i psychologów, ale z
nieco innej strony. Bez odnoszenia ich do religii. Bo uważam, że profesjonalny
psycholog, nie powinien odnosić się w swoich działaniach terapeutycznych do
sfery wyznaniowej. Chociaż, i to należy podkreślić, odniesienie do sfery
duchowej, jeśli poglądy pacjenta i terapeuty są zbieżne, a rozmowę w tym
kierunku naprowadzi sam pacjent, może pomóc w działaniach terapeutycznych,
również dlatego, że pozwala dostrzec klienta holistycznie. Jest czasem taką
ostatnią deską ratunku, gdy inne metody zawodzą. Nie od dziś bowiem wiadomo, że
nie do końca da się określić, gdzie kończą się kompetencje duchownego, a zaczynają psychologa i odwrotnie. A wspólna
praca z jednym pacjentem, oparta na rzetelnej współpracy i podziale
kompetencji, niekiedy przynosi naprawdę obfite owoce. Jednak odniesienie do
religijności nie może być wiodącym nurtem działań. Nawet wierzących
psychologów. Ale to kwestia na inną rozprawę. Tymczasem, co z tą psychologią?
Ustalmy
jedną rzecz - psycholog nie ma patentu na prawdę. Nie można traktować go jak
guru. Z pomocą psychologiczną jest jak z wizytą u lekarza: lekarz daje
antybiotyk, ale nie ma do końca pewności czy zadziała, czasem, źle dobrany lek
trzeba zmienić. I tak jest z psychologiem: stawia hipotezę, że w tym i w tym
miejscu może być problem, może zadziałać ta lub inna technika, ale pewności nie
ma. Jeśli się okaże, że dane zalecenie to kiepskie rozwiązanie, trzeba sięgnąć
po inne. Niestety z technikami terapeutycznymi jest jak z lekami – jeden pacjent
na to pójdzie, inny nie. Najczęściej lekarz jednak trafia w antybiotyk, bo zna
objawy i mechanizmy rozwoju choroby. Tak psycholog może rozpoznać "dolegliwość"
na podstawie symptomów, bo zna mechanizmy ludzkiego zachowania. I zapewniam, że
wielu psychologów to naprawdę kompetentni i rzetelni fachowcy, odpowiednio
przygotowani merytorycznie i praktycznie, którzy potrafią pomóc. I robią to
naprawdę dobrze. Chociaż wiele osób temu zaprzeczy, mając na uwadze jedynie
jakąś zasłyszaną historię o „nieudanej” terapii czy nawet własne doświadczenia
z pojedynczym psychologiem. I tak powiedzą, że „wszyscy są tacy sami”, chociaż
tych wszystkich innych nie odwiedzą i nie znają.
Co
robicie, gdy nie jesteście pewni kompetencji jakiegoś fachowca, choćby
mechanika samochodowego? Idziecie do innego warsztatu! Więc tym bardziej,
dbając o własne zdrowie, należy szukać ludzi, których kompetencje i
kwalifikacje w naszym odczuciu spełniają nasze wymagania. W przypadku psychologów
jest tym bardziej ważne, że w wielu przypadkach oddziaływań terapeutycznych to
nie techniki terapeutyczne mają największy procent udziały w leczniczym
przebiegu procesu, a osobowość terapeuty. Jego otwartość, życzliwość, atmosfera
ciepła i poczucia bezpieczeństwa, którą stwarza. Która pozwala pacjentowi na
usunięcie tkwiących blokad, na pokonanie oporu, na ekspresję emocji,
nieinwazyjne przeżycie trudnych sytuacji, na pracę własną nad sobą, na
poszerzenie wglądu. Więc jeśli po spotkaniu lub dwóch czuję, że nie ma między
nami chemii (najprościej można to tak określić), to szukam dalej. Jak
uczyliście się jeździć na rowerze i spadłeś, to więcej na niego nie wsiedliście?
Pewnie od razu pojawi się argument, że kwestia czasu i pieniędzy, że to marnotrawienie
i strata. Hmmm… Tylko jeśli
potrzebujemy nowego ciucha lub domowego sprzętu, jesteśmy w stanie przekopać
kilkadziesiąt internetowych stron, by znaleźć ofertę najtańszą. Potrafimy godzinami
buszować po sklepach w poszukiwani u najlepszego jakościowo egzemplarzu, często
nawet nie patrząc na cenę. I wtedy to nie jest marnotrawienie i strata. Czemu
zatem nie zrobimy tego samego dla własnego zdrowia, bezpieczeństwa i komfortu?
I teraz
niespodzianka - są miejsca, gdzie wsparcie czy terapia prowadzone są
bezpłatnie! Terapia nie musi od razu oznaczać prywatnego gabinetu za kilkaset
złotych za 50 minut spotkania. Poza tym, nie można mieć pretensji do kogoś, kto
5 lat studiował, szkolił się, inwestował w siebie, że za swoją pracę chce
otrzymać wynagrodzenie. Ilu lekarzy ma prywatne gabinety? Ile osób leczy się
prywatnie latami na choroby przewlekłe? Ilu prawników ma prywatne kancelarie? A
to auto w warsztacie to Wam zrobią za darmo? Oburza mnie, gdy słyszę, że
psychologowie to powinni pomagać za darmo, bo to służba. A żołnierze to nie
powinni w imię dobra i bezpieczeństwa Ojczyzny służyć bez pensji? A z tego co
wiem, żaden nie chce odchodzić ze służby, nawet gdy są ku temu wskazania, ze
względu właśnie na przysługujące przywileje. A i wcześniejsza emerytura (jedna
z najwcześniejszych jeśli chodzi o zawody wykonywane w Polsce) wcale nie robi
im krzywdy. Dlaczego zatem pobierają wynagrodzenie za coś, co rzeczywiście
nazywane jest służbą?
Ale
wracając. Trzeba pamiętać, że szukając odpowiedniego terapeuty, nie należy
posiłkować się tylko opiniami o miejscu, gdzie udzielane jest wsparcie. Poradnia
o dobrej renomie to jeszcze nie jest gwarant udanej terapii. Bo opinia jest
kwestią subiektywną. Ktoś na pewno znalazł tam pomoc, z pewnością nie jednej
osobie pomógł dany terapeuta. Ale to nie znaczy, że Ty także musisz być
zadowolony. Bo relacja terapeutyczna jest relacją trudną do utrzymania na
poziomie pełnego profesjonalnego kontaktu. Nie jest tajemnicą, że pacjenci
bardzo przywiązują się do swojego terapeuty. Jeśli z kimś dobrze się pracuje,
to wzbudza pozytywne emocje. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej ,trzeba
pamiętać, by nie przekroczyć pewnych granic. Zdarza się bowiem także, że terapeuci
przywiązują się do pacjentów, mogą niektórych faworyzować, przenosić jakieś określone
uczucia i emocje. Kiedy robi się w relacji za ciasno i „za gorąco” trzeba to
omówić, pamiętając także, że jeśli któraś ze stron nadal czuje się
niekomfortowo w tej sytuacji, ma prawo z niej zrezygnować. Czasem zdarza się i
tak, że błąd, który prowadzi do zgrzytu pojawia się na początku kontaktu, nie w
trakcie jego trwania: może mieliście inne założenia, rozbieżne cele, których
nie udało się z jakichś powodów doprecyzować. Ale zawsze jest czas na to, by
dopytać, doprecyzować. Wielu terapeutów zanim rozpocznie terapię, poprzedza ją
takimi spotkaniami wstępnymi, na których ustala się zasady współpracy,
konkretne cele i założenia działań terapeutycznych, nurt, w którym będzie
przebiegać terapia. Dopiero po zapoznaniu się ze wszystkimi warunkami, pacjent
podejmuje decyzję o rozpoczęciu terapii. Warto się do tego odnieść.
Za sprawą głównie medialnych
kampanii społecznych, bardzo często podkreśla się rolę psychologa, nie tylko
jako osoby wspierającej w sytuacji kryzysu, ale także jako mentora i
kierownika, który wskaże jak żyć, żeby być szczęśliwym. Coraz więcej młodych
ludzi wybiera po maturze studia psychologiczne, jak grzyby po deszczu wyrastają
nowe szkoły i kierunki prowadzące kursy psychologiczne, powstają ośrodki terapeutyczne
i diagnostyczne, a warsztaty wychowawcze dla rodziców są w zasadzie
nieodłącznym elementem programu każdej oświatowej placówki.
Z jednej strony dobrze, że
psychologia nie jest postrzegana jako dziedzina zajmująca się „wariatami”, a
porada psychologiczna przestaje być tematem tabu. Nie jest ograniczana jedynie
do kwestii związanych z zaburzeniami czy chorobami psychicznymi (tak często
ciągle mylona z psychiatrią), ale staje się źródłem wiedzy i umiejętności,
które rzeczywiście mogą pomóc zrozumieć zachowanie człowieka, wyjaśnić
mechanizmy jego funkcjonowania i poprawić jakoś życia, również wtedy, gdy nie
dzieje się w nim nic złego. Z drugiej strony powszechność jej występowania
sprawia, że przestaje być tak prestiżowa, atrakcyjna i zarezerwowana dla
wybranych, bo przecież każdy może pójść na kilkugodzinne szkolenie lub kupić
książkę znanej skądinąd niani i być „dokształconym” bez pięcioletniej harówki
na magisterskich studiach. Trochę to smutne, że jednak psychologia staje się
taką „zapchajdziurą” – jak nie wiem jakie studia wybrać, to wybiorę psychologię.
Więc chyba nic dziwnego, że potem spotykam zawiedzionych i rozczarowanych
ludzi, którzy wieszają na psychologach psy, skoro mamy specjalistów takich
jakich mamy – nie po dobrych szkołach, z dyplomami i prawem wykonywania zawodu
psychologa, a jedynie po licencjatach, szkoleniach i kursach, bez odpowiedniego
przygotowania, rzetelnej wiedzy i naukowych podstaw. Nie zmienia to jednak
faktu, że gdybym cofnęła się o te 13 lat i miała możliwość wyboru jeszcze raz,
nic bym nie zmieniła. Bo ja po prostu kocham to, co robię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz