niedziela, 19 kwietnia 2015

O psychologii słów kilka

Mam potrzebę przedstawienia pewnych spornych kwestii na temat psychologii i psychologów, ale z nieco innej strony. Bo ja po prostu kocham to, co robię.


Przeczytałam niedawno artykuł duchownego psychologa, który pyta w swoim tekście czy religia kłóci się z psychologią. Po czym przez cały artykuł udowadnia, że jednak się kłóci, zdecydowanie na niekorzyść tej drugiej. 

            Nie chcę teraz udowadniać, że jest odwrotnie, chociaż korci, by rzucić kilkoma kontrargumentami. Mam raczej potrzebę przedstawienia pewnych spornych kwestii na temat psychologii i psychologów, ale z nieco innej strony. Bez odnoszenia ich do religii. Bo uważam, że profesjonalny psycholog, nie powinien odnosić się w swoich działaniach terapeutycznych do sfery wyznaniowej. Chociaż, i to należy podkreślić, odniesienie do sfery duchowej, jeśli poglądy pacjenta i terapeuty są zbieżne, a rozmowę w tym kierunku naprowadzi sam pacjent, może pomóc w działaniach terapeutycznych, również dlatego, że pozwala dostrzec klienta holistycznie. Jest czasem taką ostatnią deską ratunku, gdy inne metody zawodzą. Nie od dziś bowiem wiadomo, że nie do końca da się określić, gdzie kończą się kompetencje duchownego,  a zaczynają psychologa i odwrotnie. A wspólna praca z jednym pacjentem, oparta na rzetelnej współpracy i podziale kompetencji, niekiedy przynosi naprawdę obfite owoce. Jednak odniesienie do religijności nie może być wiodącym nurtem działań. Nawet wierzących psychologów. Ale to kwestia na inną rozprawę. Tymczasem, co z tą psychologią?

Ustalmy jedną rzecz - psycholog nie ma patentu na prawdę. Nie można traktować go jak guru. Z pomocą psychologiczną jest jak z wizytą u lekarza: lekarz daje antybiotyk, ale nie ma do końca pewności czy zadziała, czasem, źle dobrany lek trzeba zmienić. I tak jest z psychologiem: stawia hipotezę, że w tym i w tym miejscu może być problem, może zadziałać ta lub inna technika, ale pewności nie ma. Jeśli się okaże, że dane zalecenie to kiepskie rozwiązanie, trzeba sięgnąć po inne. Niestety z technikami terapeutycznymi jest jak z lekami – jeden pacjent na to pójdzie, inny nie. Najczęściej lekarz jednak trafia w antybiotyk, bo zna objawy i mechanizmy rozwoju choroby. Tak psycholog może rozpoznać "dolegliwość" na podstawie symptomów, bo zna mechanizmy ludzkiego zachowania. I zapewniam, że wielu psychologów to naprawdę kompetentni i rzetelni fachowcy, odpowiednio przygotowani merytorycznie i praktycznie, którzy potrafią pomóc. I robią to naprawdę dobrze. Chociaż wiele osób temu zaprzeczy, mając na uwadze jedynie jakąś zasłyszaną historię o „nieudanej” terapii czy nawet własne doświadczenia z pojedynczym psychologiem. I tak powiedzą, że „wszyscy są tacy sami”, chociaż tych wszystkich innych nie odwiedzą i nie znają. 

Co robicie, gdy nie jesteście pewni kompetencji jakiegoś fachowca, choćby mechanika samochodowego? Idziecie do innego warsztatu! Więc tym bardziej, dbając o własne zdrowie, należy szukać ludzi, których kompetencje i kwalifikacje w naszym odczuciu spełniają nasze wymagania. W przypadku psychologów jest tym bardziej ważne, że w wielu przypadkach oddziaływań terapeutycznych to nie techniki terapeutyczne mają największy procent udziały w leczniczym przebiegu procesu, a osobowość terapeuty. Jego otwartość, życzliwość, atmosfera ciepła i poczucia bezpieczeństwa, którą stwarza. Która pozwala pacjentowi na usunięcie tkwiących blokad, na pokonanie oporu, na ekspresję emocji, nieinwazyjne przeżycie trudnych sytuacji, na pracę własną nad sobą, na poszerzenie wglądu. Więc jeśli po spotkaniu lub dwóch czuję, że nie ma między nami chemii (najprościej można to tak określić), to szukam dalej. Jak uczyliście się jeździć na rowerze i spadłeś, to więcej na niego nie wsiedliście? Pewnie od razu pojawi się argument, że kwestia czasu i pieniędzy, że to marnotrawienie i strata. Hmmm… Tylko jeśli potrzebujemy nowego ciucha lub domowego sprzętu, jesteśmy w stanie przekopać kilkadziesiąt internetowych stron, by znaleźć ofertę najtańszą. Potrafimy godzinami buszować po sklepach w poszukiwani u najlepszego jakościowo egzemplarzu, często nawet nie patrząc na cenę. I wtedy to nie jest marnotrawienie i strata. Czemu zatem nie zrobimy tego samego dla własnego zdrowia, bezpieczeństwa i komfortu?

I teraz niespodzianka - są miejsca, gdzie wsparcie czy terapia prowadzone są bezpłatnie! Terapia nie musi od razu oznaczać prywatnego gabinetu za kilkaset złotych za 50 minut spotkania. Poza tym, nie można mieć pretensji do kogoś, kto 5 lat studiował, szkolił się, inwestował w siebie, że za swoją pracę chce otrzymać wynagrodzenie. Ilu lekarzy ma prywatne gabinety? Ile osób leczy się prywatnie latami na choroby przewlekłe? Ilu prawników ma prywatne kancelarie? A to auto w warsztacie to Wam zrobią za darmo? Oburza mnie, gdy słyszę, że psychologowie to powinni pomagać za darmo, bo to służba. A żołnierze to nie powinni w imię dobra i bezpieczeństwa Ojczyzny służyć bez pensji? A z tego co wiem, żaden nie chce odchodzić ze służby, nawet gdy są ku temu wskazania, ze względu właśnie na przysługujące przywileje. A i wcześniejsza emerytura (jedna z najwcześniejszych jeśli chodzi o zawody wykonywane w Polsce) wcale nie robi im krzywdy. Dlaczego zatem pobierają wynagrodzenie za coś, co rzeczywiście nazywane jest służbą? 

Ale wracając. Trzeba pamiętać, że szukając odpowiedniego terapeuty, nie należy posiłkować się tylko opiniami o miejscu, gdzie udzielane jest wsparcie. Poradnia o dobrej renomie to jeszcze nie jest gwarant udanej terapii. Bo opinia jest kwestią subiektywną. Ktoś na pewno znalazł tam pomoc, z pewnością nie jednej osobie pomógł dany terapeuta. Ale to nie znaczy, że Ty także musisz być zadowolony. Bo relacja terapeutyczna jest relacją trudną do utrzymania na poziomie pełnego profesjonalnego kontaktu. Nie jest tajemnicą, że pacjenci bardzo przywiązują się do swojego terapeuty. Jeśli z kimś dobrze się pracuje, to wzbudza pozytywne emocje. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej ,trzeba pamiętać, by nie przekroczyć pewnych granic. Zdarza się bowiem także, że terapeuci przywiązują się do pacjentów, mogą niektórych faworyzować, przenosić jakieś określone uczucia i emocje. Kiedy robi się w relacji za ciasno i „za gorąco” trzeba to omówić, pamiętając także, że jeśli któraś ze stron nadal czuje się niekomfortowo w tej sytuacji, ma prawo z niej zrezygnować. Czasem zdarza się i tak, że błąd, który prowadzi do zgrzytu pojawia się na początku kontaktu, nie w trakcie jego trwania: może mieliście inne założenia, rozbieżne cele, których nie udało się z jakichś powodów doprecyzować. Ale zawsze jest czas na to, by dopytać, doprecyzować. Wielu terapeutów zanim rozpocznie terapię, poprzedza ją takimi spotkaniami wstępnymi, na których ustala się zasady współpracy, konkretne cele i założenia działań terapeutycznych, nurt, w którym będzie przebiegać terapia. Dopiero po zapoznaniu się ze wszystkimi warunkami, pacjent podejmuje decyzję o rozpoczęciu terapii. Warto się do tego odnieść.  
  
Za sprawą głównie medialnych kampanii społecznych, bardzo często podkreśla się rolę psychologa, nie tylko jako osoby wspierającej w sytuacji kryzysu, ale także jako mentora i kierownika, który wskaże jak żyć, żeby być szczęśliwym. Coraz więcej młodych ludzi wybiera po maturze studia psychologiczne, jak grzyby po deszczu wyrastają nowe szkoły i kierunki prowadzące kursy psychologiczne, powstają ośrodki terapeutyczne i diagnostyczne, a warsztaty wychowawcze dla rodziców są w zasadzie nieodłącznym elementem programu każdej oświatowej placówki. 

Z jednej strony dobrze, że psychologia nie jest postrzegana jako dziedzina zajmująca się „wariatami”, a porada psychologiczna przestaje być tematem tabu. Nie jest ograniczana jedynie do kwestii związanych z zaburzeniami czy chorobami psychicznymi (tak często ciągle mylona z psychiatrią), ale staje się źródłem wiedzy i umiejętności, które rzeczywiście mogą pomóc zrozumieć zachowanie człowieka, wyjaśnić mechanizmy jego funkcjonowania i poprawić jakoś życia, również wtedy, gdy nie dzieje się w nim nic złego. Z drugiej strony powszechność jej występowania sprawia, że przestaje być tak prestiżowa, atrakcyjna i zarezerwowana dla wybranych, bo przecież każdy może pójść na kilkugodzinne szkolenie lub kupić książkę znanej skądinąd niani i być „dokształconym” bez pięcioletniej harówki na magisterskich studiach. Trochę to smutne, że jednak psychologia staje się taką „zapchajdziurą” – jak nie wiem jakie studia wybrać, to wybiorę psychologię. Więc chyba nic dziwnego, że potem spotykam zawiedzionych i rozczarowanych ludzi, którzy wieszają na psychologach psy, skoro mamy specjalistów takich jakich mamy – nie po dobrych szkołach, z dyplomami i prawem wykonywania zawodu psychologa, a jedynie po licencjatach, szkoleniach i kursach, bez odpowiedniego przygotowania, rzetelnej wiedzy i naukowych podstaw. Nie zmienia to jednak faktu, że gdybym cofnęła się o te 13 lat i miała możliwość wyboru jeszcze raz, nic bym nie zmieniła. Bo ja po prostu kocham to, co robię.  



Brak komentarzy: