Współczesny Kościół ma taki PR, o którym niejeden
celebryta mógłby tylko pomarzyć. Klimatyczny kościół i charyzmatyczny
przewodnik prędzej zatrzymają przy sobie ludzi niż monotonny kaznodzieja i
surowe kamienne mury. Dyskusja jednak nie polega na tym, co wybiorą z
oferowanego im asortymentu, ale czy w ogóle chcą wybierać. A tu już mamy kłopot.
Ostatnio na
pewnym poczytnym dominikańskim blogu, wywiązała się dyskusja, a właściwie dwie
– jedna dotycząca rezygnacji młodych z udziału w życiu Kościoła, druga
natomiast kwestii wpływu „otoczki” jaką są duchowni i wznoszone ku czci Pana
Boga budynki, na doświadczanie i przeżywanie wiary. Idealnie byłoby, gdyby
„otoczka” nie miała żadnego znaczenia w przeżywaniu i doświadczaniu obecności
Boga, a młodzi garnęli się do Kościołów bez specjalnej zachęty. Niestety tak
nie jest. W tej kwestii osiągnięcie ideału graniczy z cudem.
Myślę, że Kościół
Katolicki ma absolutne narzędzia i warunki do tego, by młodych w przy sobie
zatrzymać. Klimatyczny wnętrze i
charyzmatyczny duszpasterz prędzej zatrzymają przy sobie ludzi, których, nie
sama wiara, ale sposób jej przeżywania będzie związany z miejscem i czasem, w
którym akurat się znajdą. Nie zawsze i nie wszędzie forma wyrażenia swojego
"wierzę" będzie taka sama. Bo nie każdy odważy się na głośny śpiew,
wzniesienie rąk w geście uwielbienia czy padnięcie przed obliczem Najwyższego
na twarz, nie zachęcony przez duchowego przewodnika lub niewsparty przez
wiernych ze wspólnoty stojących obok.
Każda parafia,
wspólnota czy duszpasterstwo organizuje różnego rodzaju akcje, których celem
jest przyciągnąć uwagę wiernych. Spotkania filmowe, adoracje, kawiarenki,
rekolekcje czy choćby pielgrzymki piesze na Jasną Górę. Nie widziałam grupy,
która by szła do Matki Bożej w workach pokutnych, biczując się
rzemieniami. Modlitwa, owszem, ale także
tańce, zabawa i śpiew. Spotkania młodych w Wołczynie, na polach Lednicy, Taize, piesze pielgrzymki na Jasną Górę,
rekolekcje na Górze św. Anny, Jarmark Dominikański etc. Czy to nie jest PR Kościoła
Katolickiego XXI wieku?
Wydaje mi się, że
pytanie powinno dotyczyć nie tego, co wybiorą z oferowanego im asortymentu, ale
czy w ogóle chcą wybierać. Żyjemy w czasach, kiedy wszelkie firmy
handlowo-usługowe oferują nam obsługę i załatwienie sprawy niemal natychmiast,
często na telefon, przez Internet, właściwie bez wychodzenia z domu. Podobno
wszystko po to, by nasze życie było łatwiejsze, wygodniejsze. Bo przecież
jesteśmy tak zapracowani, że nie mamy za wiele czasu dla siebie, a co dopiero
na płacenie rachunków, robienie zakupów, załatwianie urzędowych spraw. A taka
zacna firma RCC* wymaga poświęcenia - nie tylko wyjścia z domu, ale i
zaangażowania w domu. Nie da się zostawić pewnych obowiązków za drzwiami firmy,
bo jest się jej współpracownikiem i współtwórcą właściwie całą dobę. Efekty
zwykle nie są widoczne od razu, a na wynagrodzenie pracuje się często latami.
Chciałoby się czasem załatwić coś od razu, a tu się okazuje, że Szef jakiś
zapracowany, ma mnóstwo innych spraw na głowie i jakoś nie kwapi się nas rychło
wysłuchać. To frustruje... Przyzwyczajeni do wygody zaczynamy szukać
konkurencji, która załatwi nas szybciej, sprawniej i bez większego wysiłku z
naszej strony. Czasem uważamy, że sami zrobimy to lepiej…
Żeby się
przekonać, że tu i tylko kompleksowo i bez problemów załatwimy swoje sprawy, zaspokoimy swoje
potrzeby, potrzebujemy zachęty, kolorowej reklamy, poklepania po ramieniu i
zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. A Jezus to niby co robił? Jak miał
przyciągnąć do siebie ludzi, mówiąc o cierpieniu, krzyżu, biczowaniu? Przez 3
lata głosił Dobrą Nowinę i czynił cuda! Uzdrawiał, wskrzeszał z martwych,
rozmnażał chleb. W Kanie Galilejskiej dał 400 litrów wina. A
dopiero z czasem zaczął to wino zabierać. Czy można sobie wyobrazić lepszą
kampanię reklamową na rozpoczęcie działalności? Mówił: krzyż, dopiero wtedy, gdy uczniowie
byli gotowi. Gdy ugruntował ich pozycję w Firmie i był pewien, że poprowadzą ją
dalej. A potem zostawił 12 managerów...:) Czy to, co robił, to nie był ówczesny
PR?
Jasne, że istotą
naszej wiary nie jest wystrój kaplicy czy ksiądz o sympatycznym sposobie bycia.
Ale są różni ludzie. Jeśli wszyscy mieliby tak mocno ugruntowaną relację z
Panem Bogiem, rozwiniętą duchowość, pogłębiony wgląd i tak silnie zakorzenioną
przynależność do wspólnoty Kościoła Katolickiego, że nikt i nic nie byłby w
stanie ich zachwiać, ani rozproszyć, to Kościół już dawno zwinąłby manatki, bo
nie byłoby sensu dalej głosić Dobrej Nowiny. Nie zdrowym, ale tym, co źle mają - mówi Jezus.
Mamy ciągle dążyć do doskonałości, do świętości. Uznanie się za doskonałego
trąci pychą, a to pierwszy z siedmiu…
Różnimy się
doświadczeniem, duchowością, wiedzą, obyciem. Grunt to nie zapomnieć, że są
wśród nas, katolików, i tacy, którzy jak ten Tomasz - muszą zobaczyć, dotknąć,
aby uwierzyć.... więc jeśli przychodzą dla tego roześmianego, fajnego księżula
lub dla bogato wystrojonego żłóbka i kwiatów przy ołtarzu – to niech
przychodzą. Niektórzy z tych, których Jezus nazywał swoimi uczniami, też na
początku przyszli tylko posłuchać i popatrzeć…
5 komentarzy:
happeningi są dobre na krótką metę a na dłuźszą nie sprawdzają się. Życzę wytrwałości w pisaniu
Dołączam się do przedmówcy. Wytrwałości w pisaniu życzę i dużo nowych pomysłów. Co znaczy nick: Belegalkarien?
Belegalkarien to moje imię w języku....elfickim:). Koleżanka, zagorzała fanka twórczości Tolkiena, bawiła się tym stworzonym przez niego elfickim alfabetem.
Na razie to wszystko takie w powijakach, taka próba mikrofonu. Któregoś dnia pobawię się polskim alfabetem i zamienię nick na dane z dowodu osobistego:).
Pomysłów jest sporo, kilka zaczętych, czeka na owocniejszą wenę:). Na razie wykorzystuje to, co już kiedyś zrodziło się sensownego (przynajmniej tak mi się wydaje).
Dziękuję za dobre słowo :)
Fajnie sie czyta. Przemysle i dorzuce swoje przyslowiowe trzy grosze. Poki co powodzenia.
fajnie tu:) będę zaglądać.
wytrwałości w pisaniu życzę
Prześlij komentarz