środa, 7 marca 2012

Trzeba wciąż prosząc przestać się spodziewać


Pan Bóg zawsze wysłuchuje naszych modlitw, ale daje to, o co prosimy wtedy, kiedy nam jest to najbardziej potrzebne i w takiej formie, jaka będzie dla nas najbardziej korzystna. On wie lepiej co i kiedy nam się przyda. Czasem lepiej zdać się zupełnie na Jego wolę, ale wtedy możemy mieć pewien konflikt, bo przecież zawsze, zwłaszcza kiedy uzna, że to dla naszego dobra, może nam odmówić.
Pamiętam, że za czasów szkolnych bardzo modne było mieć taki zeszyt ze złotymi myślami. Spisywałyśmy te złote myśli, cytaty, aforyzmy z kalendarzy, książek, piosenek. Całkiem niezła kolekcja się uzbierała. Mam go do dzisiaj. I nawet niegłupie rzeczy tam wpisywałam. Na jednej ze stron znalazłam taką myśl: „Marzenia się spełniają, tylko nie tak i nie wtedy, kiedy chcemy”. Nie ma autora. Ale ktokolwiek to powiedział, miał rację. I myślę, że bardzo często tak samo jest z naszymi modlitwami. Pan Bóg zawsze je wysłuchuje, ale daje to, o co prosimy wtedy, kiedy nam jest to najbardziej potrzebne i w takiej formie, jaka będzie dla nas najbardziej korzystna. A ile razy modlimy się o spełnienie naszych marzeń?  On wie lepiej co i kiedy nam się przyda. Choć nie jest powiedziane, że zawsze zamiast zdrowia dostaniemy cierpienie, zamiast kredytu – dobrze płatną pracę, zamiast męża – rzeszę przyjaciół, zamiast upragnionych studiów – wolontariat w schronisku. Jezus mówi: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Łk 11,9).
Ale z drugiej strony tyle słyszę, by zdać się na Jego wolę. By prosić o upragniony cel, ale oddając się w Jego ręce, jeśli taka jest Jego wola, byśmy zostali obdarowani. W przeciwnym razie możemy otrzymać wymodlony dar, ale w postaci, która może okazać się krzyżem, niosącym ból, a nie słodkim brzemieniem, które daje szczęście. Pan Bóg wysłucha, ale czasem trudno za taki dar dziękować.
Z kolei x. Twardowski w jednym ze swoich wierszy pisze:
„Kiedy się modlisz – musisz zaczekać
wszystko ma swój czas
(…)
trzeba wciąż prosząc przestać się spodziewać
(…)
nie módl się skoro czekać nie umiesz”

Daje do zrozumienia, że modlitwa błagalna wymaga cierpliwości i czasu, że wszystko o co prosimy Pana Boga przyjdzie w odpowiednim momencie. W przeciwnym razie nasze prośby nie mają sensu. I z jednej strony mówi, żeby nie oczekiwać odpowiedzi natychmiast, a z drugiej nawołuje, żeby modlić się, ale odpuścić. Najlepiej nie chcieć wcale, wtedy dostaniemy na pewno.

Życie często pokazuje, że im bardziej czegoś pragniemy, im mocniej się staramy, tym trudniej osiągnąć zamierzony efekt. Rozwiązanie przychodzi zwykle niespodziewanie, w sytuacji, kiedy najmniej się go spodziewamy. Jak ta miłość, co to nie chcieć jej wcale, wtedy sama nas nawiedzi.

Trudno niekiedy w tym wszystkim znaleźć złoty środek. Opcję najlepszą, najskuteczniejszą. Chcemy mieć pewność, że każda nasza modlitwa zostanie wysłuchana, a każda prośba spełniona. Ale jak to zrobić? Modlić się cierpliwie, jak mantrę powtarzając intencję? Czy może prosić, ale zgodnie z Jego wolą? A może zdać się na Jego wolę zupełnie i przestać się zamartwiać? Czekać cierpliwie i przestać się spodziewać czegokolwiek?


**********************************************************************


Czasem wieczorami czytuję sobie opowiadania dla ducha Bruno Ferrero. Czasem w ramach wieczornej modlitwy. W jednym ze zbiorów („Kółka na wodzie”) znalazłam króciutki wpis pod takim właśnie tytułem -  „Modlitwa”:
„Kochane Dzieciątko Boże, dziękuję Ci, że dałeś mi braciszka, choć wiesz, że Cię prosiłem o psa. Twój Marcin”.
Zapewne Marcinek chciał mieć przyjaciela, towarzysza, kogoś, z kim będzie mógł się bawić, kim będzie mógł się opiekować. Nie chciał być sam. Prosił o psa, który zaspokoiłby wszystkie te potrzeby. Dostał niewyobrażalnie więcej….
Inaczej niż Andrzejek:
„ Andrzej miał tylko jedno wielkie marzenie: rower. Wspaniale wyposażony żółty rower, który widział na pewnej wystawie w mieście. (…) Ale mama Andrzeja miała jeszcze tak wiele wydatków, a rachunki do zapłacenia rosły z każdym dniem. Nie mogła sobie pozwolić na to, aby kupić swojemu dziecku drogi rower, którego tak pragnął.
Również Andrzej zdawał sobie sprawę z problemów mamy i dlatego prosił o ten prezent samego Boga na Boże Narodzenie. Każdego dnia dołączał do swej modlitwy jedno zdanie: <<Nie zapomnij na Boże Narodzenie o żółtym rowerku dla mnie. Amen>>. Mama każdego dnia wsłuchiwała siew modlitwy Andrzeja i wznosiła ze smutku ramiona. (…)
Nadszedł dzień Bożego Narodzenia i, jak to było do przewidzenia, Andrzej nie otrzymał żadnego roweru. Wieczorek ukląkł przy swoim łóżeczku, by jak zawsze odmówić pacierz.
<<Andrzejku – przemówiła do niego słodko mam – wiem, że jest ci smutno, bo nie dostałeś dzisiaj roweru. Myślę jednak, że nie będziesz się gniewał na Pana Boga, że nie odpowiedział na twoje modlitwy>>.
Andrzej spojrzał na mamę.
<<Oczywiście, że nie, mamo. Przecież Pan Bóg odpowiedział na moje modlitwy. Powiedział mi: NIE>>.   

Brak komentarzy: