Często dajemy zwieść się pozorom, nie
próbując dociec czy przypadkiem nie zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Fałszywy obraz
rzeczywistości jest często wynikiem wielu niesprzyjających czynników i dopiero skrócenie dystansu pozwala dowiedzieć się prawdy.
Być na Dolnym Śląsku i
poprzestać tylko na Wrocławiu byłoby niewybaczalnym grzechem. Dlatego obieramy
nowy kierunek – Kotlina Kłodzka. Mamy mocne postanowienie, że plan, którego nie mamy, realizujemy w całości.
Absolutnie. Oby tylko pogoda i warunki sprzyjały.
Ząbkowice Śląskie, urocze
miasto leżące na Przedgórzu Sudeckim, nad lewym dopływem Nysy Kłodzkiej, czyli
Budzówką. Parkujemy niedaleko centrum nieopodal starych murów miejskich. Przechadzamy
się po miasteczku, które w poniedziałkowy ranek budzi się do życia. Nad dachami
budynków wyłania się strzelista wieża. Zbliżamy się, spacerując i chłonąc
atmosferę miejsca. Naszym oczom ukazuje się przepiękny gotycki budynek. Kościół?
– pada zapytanie. Chyba tak. Na pierwszy rzut oka tak wygląda. Ale kościół z
oknami, w których są firanki? Kwiaty na parapetach? Wywieszone polskie flagi?
Dopiero z bliska zauważamy charakterystyczną dla każdego urzędu czerwoną
tabliczkę. Neogotycki ratusz, oprócz władz miejskich, jest siedzibą także
Urzędu Stanu Cywilnego oraz Biblioteki Publicznej. Pierwsze wrażenie okazało
się zatem złudne. Dopiero po skróceniu dystansu udało się dostrzec opis i dowiedzieć
prawdy o tym miejscu. Jak często również w życiu dajemy zwieść się pozorom, nie
próbując dociec czy przypadkiem nie zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Fałszywy obraz
rzeczywistości jest często wynikiem niesprzyjających warunków, niewłaściwej
perspektywy, działania innych ludzi, naszych doświadczeń, pielęgnowanych w
sobie uprzedzeń lub zawodności naszych zmysłów…
Ale krzywa wieża nie jest już
złudzeniem optycznym. Nie trzeba jechać do Pizy, żeby zrobić sobie fotkę jako
wspornik dla przewracającego się średniowiecznego budynku. Ta mierząca 34 m
wysokości pozostałość po dawnym przedlokacyjnym zamku, prawdopodobnie na
wskutek ruchów tektonicznych, odchyliła się na przestrzeni wieków o 2,14 m od
pionu i jest prawdziwą atrakcją turystyczną. Tym większą, jeśli można na nią
wejść, co w praktyce nie jest takie proste. Ponieważ klucz do wierzy znajduje
się w Ząbkowickiej Izbie Pamiątek, o czym poinformowała nas pani, w otwartym
tego dnia, punkcie informacji turystycznej. Niestety, Izba Pamiątek, w
przeciwieństwie do informacji turystycznej, była tego dnia zamknięta, pomimo,
że właśnie rozpoczynał się, a właściwie już trwał, długi i upalny długi
weekend. Idealny czas na turystyczne wojaże. Ale widocznie pracownicy Izby
Pamiątek wyszli z tego samego założenia co my – jest weekend, czas na urlop, bo
warto by było coś pozwiedzać.
Ruiny renesansowego zamku nie
dają nam tyle satysfakcji, ale z braku innych atrakcji musimy się zadowolić
tym, co jest. Na szczęście wokół wzgórza, na którym wzniesiona została
warownia, roztaczają się przepiękne widoki, stające się tłem dla niezliczonej
ilości fotografii. Za to wdrapanie się na jedną ze ścian z ogromnym oknem,
porusza naszą wyobraźnię i przysparza nam mnóstwa powodów do śmiechu, zmuszając
do gimnastyki mięśnie brzucha, o których istnieniu nie miałam chyba nawet
pojęcia.
Zostawiamy za sobą Ząbkowice i
kierujemy się Srebrną Górę, nad którą wznosi się potężna Twierdza
Srebrnogórska, strzegąca przejścia przez przełęcz do Kotliny Kłodzkiej. Składająca
się z sześciu fortów oraz leśnych umocnień i bastionów twierdza, jest
największym górskim obiektem militarnym tego typu w Europie. Asfaltową drogą,
przypominającą tę nad Morskie Oko, docieramy do twierdzy. Niby to tylko pół
kilometra w górę, ale palące słońce doprowadza powietrze do temperatury 30oC,
pot wprost spływa po twarzy, a my nie do końca jesteśmy przygotowane na takie
marsze, dlatego wtargana na szczyt woda
znika w mgnieniu oka. Za to widok zapiera dech. Kilka szybkich ujęć i schodzimy
do auta, które chłodzi się w cieniu na parkingu u podnóża wzniesienia. Szybkie drugie
śniadanie na chłodnej trawie, kilka wdechów błogiego nic niemuszenia i jedziemy
dalej. Kierunek Wałbrzych. Na Książ.
Piękny i majestatyczny jak
zawsze zamek, tym razem trochę rozczarował. Trafiłyśmy na festyn. Kramarze rozstawili
swoje stragany już na kilometr przed zamkiem, wzdłuż Książańskiego Parku
Krajobrazowego. Tak generalnie lubię festyny i to bardzo. Ten gwar i tłum ludzi,
kręcących się pomiędzy wystawionymi sklepikami, nie przeszkadza mi zupełnie. Ale
tym razem chciałam tylko odwiedzić zabytkową perełkę, Pierwszy raz byłam tu 14
lat temu i od tego czasu trochę sie zmieniło. Przeganiana wówczas razem z grupą
z sali do sali, z miejsca na miejsce, dzisiaj to ja decyduje i kontroluję
sytuację. Mam ochotę przysiąść w zamkowej restauracji i wypić mrożoną kawę. Mam
ochotę pospacerować po zamkowych ogrodach, delektując się zabranymi słodkościami
na parkowej ławeczce. Mam ochotę zatrzymać czas, wpatrując się w horyzont. Nic nie
muszę, a jeśli muszę, to tylko to, co chcę.
Po drodze do Lubania,
rodzinnego miasta naszej Gospodyni, zahaczamy jeszcze o zamek Bolków. Chwilkę
kluczymy po wąskich wybrukowanych uliczkach, wjeżdżając nawet przez przypadek
na prywatną posesję. Ale kiedy docieramy na miejsce, pomimo zamknięcia obiektu
ze względu na porę (jest już grubo po 18), i tak znajdujemy sposób by go
obejrzeć. Od zewnątrz. Przechodzimy od strony zachodniej, idąc wydeptaną
ścieżką. Dochodzimy do miejsca, gdzie zbocze Wzgórza Zamkowego gwałtownie się
urywa ostrym urwiskiem. Pod nami 90 m różnicy wysokości. To zupełnie nam
nie przeszkadza w zrobieniu kilku nowych fotek z przecudnej urody panoramą w tle. To
nas satysfakcjonuje. Wracamy. Jeszcze trochę drogi przed nami.
Przejechałyśmy tego dnia w
sumie 250 km. W domu czeka na nas ciepła kolacja. Padam. Chłodny wiatr po
zmroku cudownie koi po skwarze za dnia. Dobrze byłoby się wyspać. Jutro wyjeżdżamy
do Czech. Kto wie czy nie wrócimy przez Niemcy. Nie mamy planu. Mamy mapy. I
wyobraźnię. Potrzeba nam jeszcze sił.
A zatem i snu…
************************
A zatem i snu…
************************
Ząbkowice Śląskie. Zamek zostawiłyśmy za sobą
Krzywa wieża - 2,14 m odchylenia od pionu
![]() | |||||
Zamek Książ od strony zamkowych ogrodów |
We Wrocławiu zastanawiałyśmy się nad wystawą drzewek bonsai. Nie skorzystałyśmy.
Na Książu musiałyśmy przejść obok obowiązkowo - stała na trasie zwiedzania :)
Na Książu musiałyśmy przejść obok obowiązkowo - stała na trasie zwiedzania :)
Książ od środka. Cały zamek obsypany był tak różami.
Zastanawiam się czy ten Festiwal Kwiatów to był fart czy jednak nie fart.
Zastanawiam się czy ten Festiwal Kwiatów to był fart czy jednak nie fart.
Ruiny zamku w Ząbkowicach Śląskich
Twierdza w Srebrnej Górze
Ogrody na zamku Książ
Ogrodów ciąg dalszy, tym razem widok z góry...
Jeden z licznych straganów w drodze na zamek Książ
Stragan z chlebem. Pachniało już z daleka :)
3 komentarze:
wow... ostatnie zdjęcie jest przepiękne!!!
i widzisz dzięki Tobie się dowiedziałam, że w naszym kraju też mamy krzywą wieżę, a człowiek płacił 15 EUR, żeby na tą w Pizie wejść:D
czekam na ciąg dalszy... czyta się jednym tchem!
Cieszę się, że te opowieści o majówkowych podróżach tak dobrze się czyta:) Nie ukrywam, że pisanie o nich sprawia mi ogromną frajdę. A jeszcze większą sprawiło samo podróżowanie...:)
Za chwilę część 3. A w niej okaże się, że nie trzeba jechać do Szwajcarii, żeby zobaczyć Szwajcarię :)
Ostatnie zdjęcie jest mojego autorstwa - żeby nie było wątpliwości :) Pierwsze też. Reszta pożyczona od dziewczyn.
Prześlij komentarz