„Więc
nie patrz w dal, bo szczęście jest tuż obok nas.
W zwyczajnym dniu, w zapachu domu, wśród chmur, w ciszy traw.
Jest blisko nas, blisko tak, blisko tak…”
W zwyczajnym dniu, w zapachu domu, wśród chmur, w ciszy traw.
Jest blisko nas, blisko tak, blisko tak…”
Podczas wrocławskiej podróży
przez chwilę zasmakowałam raju. A raj to niebo. Niebo zaś z definicji – wieczne
szczęście.
Jesteśmy szczęśliwi. Czujemy
się nieszczęśliwi. Inni dają nam szczęście. Przydarza się coś, co nas
unieszczęśliwia. Obiektywna ocena sytuacji czy subiektywne odczucie? Jak
odróżnić jedno od drugiego? Co daje nam poczucie szczęścia? Co sprawia, że
czujemy się nieszczęśliwi? Czy szczęście da się zdefiniować tu na ziemi czy
dopiero tam – w niebie? Czy dążąc do świętości, można być naprawdę szczęśliwym?
A może jesteśmy skazani na tym ziemskim padole, by brać na barki wszystkie
nieszczęścia tego świata?
Są tacy, którzy twierdza, że na
szczęście trzeba sobie zapracować (być może mają na myśli to wieczne), ale i
tacy, dla których szczęście to przypadkowy przechodzień - zaczepiony na ulicy
zaprzyjaźnia się i zostaje na dłużej. Eurypides twierdził, że bycia szczęśliwym trzeba się nauczyć.
Rację przyznaje mu Erich Fromm,
mówiąc, że szczęście nie jest dziełem
przypadku, ani darem bogów, lecz czymś, co każdy musi wypracować dla siebie
samego. Ale czy istnieje przepis na szczęście? Anthony de Mello porównał szczęście
do motyla: próbuj je złapać, a odleci; usiądź w spokoju – radzi de Mello – a ono siądzie na Twoim ramieniu. Jeśli
wierzyć słowom Mahometa, że szczęście przychodzi do tego, kto za nim nie
goni, co potwierdza również Anna
Maria Jopek, śpiewając, że szczęście
zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni. To tak jak u ks.
Twardowskiego z miłością – spróbuj nie
chcieć jej wcale, wtedy przyjdzie sama. Więc może rację miał Hermann Hesse pisząc, że szczęście jest miłością, niczym innym,
bowiem kto potrafi kochać, jest szczęśliwy. Należałoby zatem cierpliwie na
nie zaczekać, a kiedy zapuka – otworzyć drzwi. Nie wszyscy jednak potrafią
wyczuć ten moment, by uważniej nastawić ucha i usłyszeć pukanie. Wielu bowiem ludzi – wg Yves Montand – w życiu niczego nie osiąga – kiedy szczęście puka do drzwi , pełzają
po podwórku, szukając czterolistnej koniczyny. Zaślepieni poszukiwaniami
tworów naszej wyobraźni, nie zauważamy realnych oznak ziemskiej szczęśliwości.
A tu na ziemi podobno pieniądze szczęścia nie dają, bo
pieniądze to nie wszystko. Ale wszystko bez pieniędzy… Chociaż coś w tym prawdy
musi być, bo nawet sama Marylin Monroe
twierdziła, że pieniądze rzeczywiście nie
dają szczęścia. Dopiero zakupy…
A może szczęścia najlepiej
szukać w codzienności, w drobnych sprawach, sytuacjach, gestach,
przyjemnościach, innych ludziach? Jan I. Sztaudynger twierdzi, że niewiele do szczęścia potrzeba: trochę
piasku, morza, nieba… Jane Austin
zauważyła, słusznie zresztą, że znaczną część
naszego szczęścia rodzinnego stanowią udane szarlotki. A może najwięcej
prawdy kryje się w prostocie i rzeczach tak oczywistych, że czasem pomijanych. Bo
szczęście to przelotny gość, piórko na
dłoni, to zieleń drzew, to dzieci śmiech, przebłysk słonecznej pogody, słońca
zachody i wschody. Zatem szczęście jest zawsze tam, gdzie się je
widzi. I trudno Sienkiewiczowi
nie przyznać racji. Tym bardziej, że subiektywne poczucie szczęśliwości daje
możliwość kontroli, pozwala na sterowność, która nas chroni przed negatywnymi
skutkami rozczarowania. Najlepiej więc pójść za radą Prusa i nie myśleć o
szczęściu. Nie przyjdzie – nie zrobi zawodu, przyjdzie – zrobi niespodziankę.
A kiedy już przyjdzie, nawet
nieszczęśliwym będąc, można go doświadczyć, a jedna chwila szczęścia może się
okazać najpiękniejszą nagrodą za lata goryczy.
Człowiek,
tak jak sam nie może się stworzyć, tak nie może sam siebie uszczęśliwić, i
mądrze prawił św. Augustyn, bo wiedział,
że tylko drugi człowiek może nadać sens naszemu życiu, a jego znaczenie jest
istotnym elementem poczucia szczęścia. Podobnie Nikołaj W. Gogol twierdził, że szczęście
człowieka na ziemi zaczyna się dlań wtedy, gdy zapominając o sobie, zacznie żyć
dla bliźnich. Paradoksalnie więc szczęście
to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli. Zgadzam się z Albertem Schweitzerem. Okazuje się, że
nawet szczęście można rozpisać matematycznie. W końcu matematyka jest królową
wszystkich nauk.
***********************************
Czytam w Księdze Psalmów: Skosztujcie i zobaczcie jak dobry jest Pan, szczęśliwy
człowiek, kto się do Niego ucieka (Ps 39, 4). I w innym miejscu: Szczęśliwy, komu pomocą jest Bóg Jakuba, kto
ma nadzieję w Panu, Bogu swoim (Ps 146, 5). Ufam, kosztuję, widzę, uciekam
się – dobry jest Ten, który jest mi pomocą – tak w niebie, jak i na ziemi…
************************************
Znakomity tekst, fantastyczna muzyka. Anna Maria Jopek Na dłoni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz