EURO
2012 przeszło do historii. Wprawdzie nie wyszliśmy z grupy, ale i tak wielu
uważa, że Polska te mistrzostwa wygrała. Sceptycy znajdą pewnie całe mnóstwo plusów
ujemnych imprezy, których w tym momencie nie dostrzegam. Zresztą, podczas
ostatniego meczu naszej reprezentacji na tych mistrzostwach też nie
dostrzegałam braków polskich chłopców. W przeciwieństwie do znajomych, którzy przy
okazji wytknięcia braków narodowej kadrze, wytknęli również i moje braki. I bynajmniej
nie w wiedzy o futbolu.
EURO 2012 przeszło do historii.
Wprawdzie nie wyszliśmy z grupy, ale i tak wielu uważa, że Polska te
mistrzostwa wygrała. Pod względem organizacyjnym wysoko podnieśliśmy poprzeczkę
następnym gospodarzom. Dostaliśmy przy tym cała masę pozytywnych emocji,
skorzystała na tym krajowa infrastruktura, a reklama rodzimych zasobów
naturalnych w postaci przecudnej urody miejsc i krajobrazów, miejmy nadzieję,
przyciągnie rzeszę chętnych zostawić u nas majątek, by ta nie do końca darmowa
promocja zwróciła się z nawiązką. Pewnie sceptycy znajdą całe mnóstwo plusów
ujemnych imprezy, ale ja, zaślepiona cudownym letnim słońcem, absolutnie ich w
tym momencie nie dostrzegam. Zresztą, podczas ostatniego meczu naszej
reprezentacji na tych mistrzostwach lał deszcz i też, pomimo braku słońca, nie
dostrzegałam braków polskich chłopców. W przeciwieństwie do znajomych, którzy przy
okazji wytknięcia braków narodowej kadrze, wytknęli również moje braki. I bynajmniej
nie w wiedzy o futbolu.
Chwilę po tym, kiedy już było
jasne, że marzenia stają się mrzonką, na jednym z portali społecznościowych
pojawiły liczne krytyczne komentarze moich znajomych (bliższych i dalszych) pod
adresem polskiej reprezentacji. Pod jednym z pierwszych, krótkim, acz wymownym:
„Ale wstyd!”, zamieściłam wpis, że nie zgadzam się z opinią internauty, że nie
mamy się czego wstydzić i że szkoda, że odzywa się nasza polska mentalność. Użycie
słowa „nasza” miało oznaczać, że identyfikuję się z narodem, mającym tendencję
do maruderstwa i narzekań, kiedy coś dzieje się nie po jego (czyt.: narodu)
myśli. W odpowiedzi dostałam „profesjonalny” wywód o technice gry i zostałam
skarcona, że szufladkuję znajomą tylko dlatego, że zrobiła coś, co jest
charakterystyczne dla Polaków, natomiast jej zdecydowanie bliżej jest
mentalnością do Niemiec. Po czym okazało się, że użyciem stwierdzenia „nasza
polska mentalność” obraziłam moją rozmówczynię i oceniłam zupełnie
niepsychologicznie, a na koniec z oburzeniem zostałam poinformowana, że owszem,
mam prawo się z nią nie zgadzać, ale nie mam prawa tego wyrażać publicznie na profilu
mojej rozmówczyni, która wobec tego bardzo mi za komentarz dziękuje i odcina
się od dalszej dyskusji. Jad ironii z podziękowania ociekał tak mocno, że
zachlapał mi buty.
Niesamowicie zdziwiona reakcją
znajomej, przeprosiłam, bo przecież nie miałam zamiaru jej obrazić, dodając, że
rozmawiamy prywatnie i, nawet jeśli potraktowałam ją niepsychologicznie (czego
nie zauważyłam, no chyba, że wrzuciłam ją do worka ze stereotypami, ale
roszczeniowa mentalność to nie stereotyp – to nasza cecha narodowa), to ja
zostawiam pracę w pracy, bo oddzielam ją od życia prywatnego, a aktualnie
oglądam mecz, siedząc przed telewizorem we własnym domu i nie muszę być szalenie
profesjonalna, rozmawiając o temacie, bądź co bądź, emocjonującym, a do
wyrażania emocji czy opinii prawo mam. Okazało się w rezultacie, że moja
rozmówczyni wcale się nie odcięła od dalszej dyskusji, tylko po raz kolejny zrugała
mnie, przepraszam – skrytykowała, podobno w sposób konstruktywny, co pozwolę
sobie zacytować: „I
tu znów się z Tobą nie zgodzę. Psychologiem się jest, a nie bywa. To tak jakby
lekarz stwierdził, że po 16 zapomina jak leczyć. Umiejętności komunikacyjne,
m.in. konstruktywnego krytykowania, się posiada, a nie zarządza nimi do 16, by
później srać ludziom na głowy, bo mamy inne poglądy niż oni. Ja też oddzielam
pracę od życia prywatnego, ale nie spuszczam kaki na głowę każdemu, kto wpisze tu
swoją opinię. Robię to po prostu konstruktywnie. Proszę Cię, następnym razem,
gdy uznasz, że nie musisz być profesjonalna, pohamuj potrzebę wpisywania się w
moje komentarze.”
Może to cudowne letnie słońce
tak mocno mnie dogrzało, że zatraciłam poczucie krytycyzmu, ale wydaje mi się,
że jeśli ktoś powinien poczuć się urażony po tej wymianie zdań, to na pewno nie
moja rozmówczyni. Moje przeprosiny nie zostały przyjęte, a uwaga, że tekst o
sraniu na głowę i spuszczaniu kaki odnoszący bezpośrednio do mojej osoby, a
nawiązujący do zgeneralizowanej opinii o polskiej mentalności, ze wskazaniem,
że jest ona NASZA, jest mocno przesadzony, obyła się bez echa.
Więc czy to ja jestem
nieprofesjonalna, prowadząc spokojną, prywatną rozmowę ze znajomą z portalu, w zaciszu
swojego domu po godzinach pracy? Czy rzeczywiście mam stać na baczność 24 h na
dobę w gotowości niesienia pomocy, rady i wsparcia, wykorzystując wszelkie
zdobyte umiejętności w zakresie komunikacji, rozwiązywania konfliktów i asertywności?
Czy zawsze muszę być OK., tylko dlatego, że na dyplomie widnieje napis:
magister psychologii? Czy nie mogę pozwolić sobie na słabość, jeżeli takowa
miała miejsce podczas tej rozmowy? Czy psycholog to człowiek bez skazy? Czy bycie
psychologiem naprawdę oznacza bycie profesjonalnym non stop? Uzyskany tytuł nie
pozbawił mnie umiejętności odczuwania, naturalnych reakcji organizmu czy
okazywania uczuć. Również tych negatywnych. W pierwszej kolejności jestem
człowiekiem, dopiero potem jestem psychologiem. Ale to temat do dłuższych rozważań w innym miejscu, choć sytuacja wzbudziła we mnie refleksję co do obecności, roli i zakresu wyuczonych umiejętności zawodowych oraz obowiązków z wykonywanym zawodem związanych, w życiu prywatnym.
Jeden krótki, ogólny komentarz
spowodował, że siedzący na drugim końcu sieciowego kabla, nie kto inny, a psycholog, poczuł się
przeze mnie dotknięty i obrażony, po czym skarcił mnie "konstruktywną" uwagą,
żebym tego typu ocenami nie srała ludziom na głowę i była bardziej
profesjonalna poza pracą, nie zapominając o misji wykonywanej profesji, po czym
asertywnie uniósł się honorem, nie wybaczając mi popełnionej gafy i
przemilczając moją krytyczną uwagę co do mocy użytych przez niego słów.
Chyba
bardziej nieprofesjonalny jest nadmiar pychy, buta, zbytnia pewność siebie, brak
pokory i dystansu do siebie. Zwłaszcza w zawodzie psychologa. Ale to właściwie też są nasze cechy narodowe. Ot,
taka polska mentalność…
3 komentarze:
przupuszczam, że urodziłaś się jako Zuza a nie jako pani psycholog, więc to chyba nie podlega dyskusji, że po godzinach pracy masz być tą zwykłą normlaną Zuzą...eh...dziwni są niektórzy ludzie... 3maj sie!
Widzisz Cici, niektórzy chcą być tak profesjonalni, że aż popadają w skrajność. Zarówno niedobór jak i nadmiar na zdrowie nie wychodzą. Ale nie wszyscy to rozumieją. Ich problem i strata.... Ale co przy okazji innym krwi upsują....
Pozdrawiam ciepło!! :)
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ostroznie,_psycholog__22322
przeczytaj sobie Kasiu Droga artykuł znajdujący się pod tym linkiem :-)
Prześlij komentarz