Pan Bóg
dając krzyż, dorzuca w pakiecie skrzynkę z narzędziami. Trzeba ją otworzyć i
znaleźć odpowiedni klucz, młotek, śrubokręt, kilka gwoździ i obcęgi, by ten
krzyż stał się lżejszy. Może uda się dorobić kółko albo jakąś podpórkę, która
da chwilę wytchnienia.
Pewien mistrz podróżował kiedyś w towarzystwie swojego
ucznia, który opiekował się jego wielbłądem. Pewnego wieczoru, kiedy zajechali
do gospody, uczeń był już tak zmęczony, że zapomniał uwiązać zwierzę.
-
Boże mój – modlił się, kładąc się do łóżka – zajmij się moim wielbłądem;
powierzam go Tobie.
Następnego poranka spostrzegł, że wielbłąda nie ma.
-
Gdzie wielbłąd?" – zapytał mistrz.
-
Nie mam pojęcia – odpowiedział uczeń. – Muszę zapytać o to Boga! Wczoraj kiedy
byłem zmęczony powierzyłem go opiece Boga. Jeśli uciekła albo został
ukradziony, to nie moja wina. To ty zawsze mnie uczyłeś, aby mieć we wszystkim
wielkie zaufanie do Boga, czyż nie prawda?
Mistrz mu odpowiedział:
-
Masz mieć wielkie zaufanie do Boga, ale najpierw powinieneś uwiązać wielbłąda. Czy
nie wiesz głupcze, że Bóg nie ma innych rąk do pracy poza twoimi?"
(opowiadanie
Bruno Ferrero ze zbioru „Kółka na wodzie”)
*****************************
Jakiś czas temu wysłuchałam
konferencji znanego katolickiego księdza, który usilnie udowodniał postawioną
przez siebie tezę, że tylko Bóg jest w stanie uzdrowić wszelkie ludzkie
zranienia, bez względu na ich źródło i miejsce skaleczenia. Tylko wiara i
bezgraniczne zaufanie Panu Bogu może dać ukojenie. Odpowiednio rozwinięta
duchowość i dobre kierownictwo w rozeznawaniu zakamarków duszy, jest jedynym
słusznym rozwiązaniem wszelkich bolączek. Psychologia natomiast jest złem,
które może jedynie doprowadzić do jeszcze większego spustoszenia wewnętrznego
życia człowieka. Mało istotną w tym miejscu informacją jest fakt, że ów
kaznodzieja jest z wykształcenia psychologiem, a nawet swego czasu doktoryzował
się z tej dziedziny i to właśnie w zakresie tej nauki osiągnął największe sukcesy
zawodowe, jeśli tak to można nazwać. Ale to naprawdę nieistotne w tym momencie.
Istotne jest to, że nie potrafimy umiejętnie korzystać
z dobroci, które daje nam Pan Bóg. Że oprócz swego Syna i Maryi za Matkę oraz
modlitwy Ojcze nasz, dał nam jeszcze
całą masę narzędzi, o których zapominamy lub drwiąco odrzucamy, pokładając całą
ufność w Panu. Ale siedząc przy tym często z założonymi rękami w jednym
miejscu. Bo w razie czego łatwiej zrzucić winę na Tego, któremu się zawierzyliśmy,
z astronomiczną prędkością oczyszczając swoje sumienie.
Nawet nie trzeba być leżącym krzyżem katolikiem, by
wiedzieć, że modlitwa ma sens, gdy poparta jest pracą, a praca przynosi owoce,
które sobie wymodlimy. Wystarczy sięgnąć po pierwszy z brzegu tomik aforyzmów,
a tam benedyktyńska sentencja Ora et
Labora krzyczy już na wstępie, a ignacjańskie: Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby
wszystko zależało tylko od ciebie, to już klasyka.
Człowiek cierpiący na nowotwór nie może zaprzestać leczenia, chemioterapii,
naświetlań, przyjmowania leków w oczekiwaniu na cud wyzdrowienia. W takim
momencie zakrawa to wręcz o wykroczenie przeciwko piątemu przykazaniu. Podobnie
człowiek, który doświadcza zranień nie na ciele, a na duszy. Żona alkoholika
musi przyjść na terapię, by uporać się z własnymi emocjami i nauczyć żyć z
człowiekiem chorym, ale modlić się powinna o siłę i wytrwałość dla siebie, ale i o
nawrócenie męża. Pan Bóg dał krzyż, ale On nigdy nie daje takiego, którego
człowiek nie byłby w stanie unieść. Bo dorzuca w pakiecie skrzynkę z narzędziami.
Trzeba ją otworzyć i znaleźć odpowiedni klucz, młotek, śrubokręt, kilka gwoździ
i obcęgi, by ten krzyż stał się lżejszy. Może uda się dorobić kółko albo jakąś
podpórkę, która da chwilę wytchnienia.
Psychologia jest taką skrzynką z narzędziami. A ja
jestem po to, by pomóc znaleźć odpowiedni klucz, młotek, śrubokręt, kilka gwoździ
i obcęgi. Wszystko po to, by zraniony człowiek mógł zbudować to kółko albo podpórkę, która da chwilę wytchnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz