Fantastyczny jest ten nasz
język ojczysty. I mogłabym wiele epitetów użyć, by barwność i piękno języka
polskiego opisać, ale… Co z tego, skoro i tak wielu powiedziałoby, że po prostu
jest okej lub fajny.
Nieraz słuchając
konwersacji Polaków, którzy w poszukiwaniu pracy, przygody lub w podążaniu za
panującym trendem wyjechali do Anglii na pewien okres czasu, śmieszy mnie
łatwość, z jaką posługują się angielskim akcentem. Jak szybko uczą się wtrącać
obce słowa, co absolutnie nie dodaje im powagi, a wręcz przeciwnie – nadaje
wypowiedzi komiczny kształt, niezależnie od jej treści. I to dopowiedzenie, że
po takim czasie na obczyźnie i posługiwaniu się językiem angielskim na co
dzień, niezwykle trudno dobrać polskie odpowiedniki. Najbardziej zadziwiający
jest dla mnie to, z jaką szybkością Polacy uczą się języka angielskiego za
granicą. A raczej oduczają języka polskiego. Okazuje się bowiem, że kilka
miesięcy spędzonych w okolicach Big Bena wystarczy, żeby zapomnieć płynący we
krwi i wyssany z mlekiem matki język ojczysty.
I
pomijam w tym momencie wspomniane wcześniej naleciałości językowe, które z różnych
powodów wchodzą w użytkowy język polski. Ale kiedy słyszę, dialogi prowadzone w
tramwajach, na przystankach czy galeriach handlowych, to już chyba wolę tę przełamywaną
polszczyznę (lub łamaną angielszczyznę – trudno do końca ocenić), bo tam
przynajmniej słychać jakąś różnorodność słownictwa. Czego nie zawsze można powiedzieć
o słownictwie rodaków spotykanych na ulicy.
Jakiś
czas temu zaprzyjaźniłam się, myślę ze wzajemnością, ze słownikiem synonimów. Kapitalna
sprawa. Fantastyczny jest ten nasz język ojczysty. Podobno w pierwszej trójce
najtrudniejszych języków świata się znajduje (widziałam takie rankingi, które
wskazują, że jest to obecnie najtrudniejszy język świata). Myślę, że nie tylko
ze względu na gramatykę czy ortografię, ale i bogactwo występujących w nim
słów. I mogłabym wiele epitetów użyć, by barwność i piękno języka polskiego
opisać, ale… Co z tego, skoro i tak wielu powiedziałoby, że po prostu jest okej
lub fajny. Fajny był koncert i chłopak na imprezie też był fajny. Fajny jest
samochód kumpla i nowa sukienka przyjaciółki. Fajne kazanie ksiądz w kościele
powiedział i fajnie urlop się udał. Film fajny wyświetlają w kinie i fajną
książkę można dostać w prezencie…. Oczywiście wszystko to jest po prostu OK.
A
przecież koncert może być znakomity, a chłopak na imprezie sympatyczny. Samochód
kumpla może być rewelacyjny, a nowa sukienka przyjaciółki ładna. Ksiądz może
wygłosić interesujące kazanie, a urlop spędzić można ciekawie. Reżyser
kapitalnie mógł przestawić losy głównego bohatera, a czytana książka może być
wybitna. Ale po co się wysilać, skoro wszystko może być po prostu fajne. Ewentualnie może być jeszcze totalne
lub absolutne. Zdarza się niekiedy,
że coś jest niesamowite lub dzieje
się strasznie. Bo można strasznie być
wdzięcznym, strasznie kogoś kochać, można strasznie się cieszyć. Ja tam wolę ogromnie
się cieszyć, być niebotycznie kochaną i przyjąć serdeczne podziękowanie,
ponieważ żadna z tych czynności nie wzbudza mojego przerażenia. Już chyba wolę,
żeby mnie ktoś kochał absolutnie, totalnie był mi wdzięczny i cieszył się ze
mną niesamowicie.
Nie
jesteśmy wstanie ogarnąć (modne
ostatnio słowo, tak samo jak masakra)
całego języka polskiego, ale może przynajmniej starajmy się go poznać w takim wymiarze, by urozmaicić codzienne dialogi. Na mojej półce stoją trzy opasłe tomy Słownika Języka
Polskiego, z których każdy ma prawie 800 stron, a przecież język wciąż ewoluuje.
Często i chętnie do niego sięgam, prowadząc jednocześnie intensywne rozmowy ze
Słownikiem Poprawnej Polszczyzny, zaprzyjaźniając się ze Słownikiem Synonimów,
gaworząc sobie w międzyczasie ze Słownikiem Frazeologicznym. A i tak mam
świadomość jak ubogi jest mój słownik, o ile barwniej i bardziej kwieciście
mogłabym wyrażać swoje myśli, uczucia i poglądy. Choć zdecydowanie pozbywam się
kompleksów, gdy podczas spotkania towarzyskiego mój rozmówca do określenia
otaczającej go rzeczywistości używa jedynie słowa: zajebiście.
Myślę, że kiedy
Polacy wpisują w CV zakres i stopień znajomości języków, powinni się mocno
zastanowić czy wliczać w to język polski. Idąc tym tropem, wielu z nas w
rubryce JĘZYKI, powinno zostawić puste miejsce.
15 komentarzy:
Fajne, żeby nie powiedzieć wybitne dopowiedzenie odnośnie do wczorajszego wpisu :) Podzielam Twój pogląd na tę kwestię, szczególnie jeśli chodzi o ostatnie słowo kursywą pisane, a na Z się zaczynające... Brrrr!!!
Fajne, żeby nie powiedzieć wybitne w naszym języku jest to, że całe życie można się go uczyć i słuchając z zapartym tchem krasomówców, czerpać z ich bogactwa pełną garścią!!!
Fajne jest również to, a może i nawet wybitne, że możemy się uczyć na błędach, które świadczą bardziej o chęci rozwoju (bo uczyć się, to również popełniać błędy), niż ich brak o "rzekomej" doskonałości. Spośród językowych lapsusów szczególnie lubię pleonazmy. Czemu? Bo są fajnie fajne :D Prof.Miodek chyba też je lubi - vide /et audi/: http://www.raciborz.com.pl/art15656.html
Coolerskie pozdro II, KB ;)
Wierną fankę pozdrawiam równie coolersko :)
Równie coolerskie pozdro do wiernej fanki, to chyba do mnie (KB), hmmm??? Kilka osób już mnie z kobietą pomyliło, ale to ze względu na kitę wystającą spod dżokejki (czapka z daszkiem po polsku???) :)
Kamil B. z grodu Radziwiłłów
Kamil! Wybacz! Moja koleżanka, która namiętnie czyta bloga, ma te same inicjały!!!! :) I ja myślałam, że to ona!!!! Upssss......mój błąd! Sorki :)
No to teraz coolerskie pozdro dla WIERNEGO FANA!!! :)
Spox i czilałcik, że się tak po polsku wyrażę ;)
KB
A dopełniacza od "wiele epitetów" mogłaby Belegalkarien użyć na początek?
Oj tam, oj tam! (też modne ostatnio) Literóweczka się wkradła. Najlepszym przecież zdarzyć się może, prawda? :D
Trudno do końca ocenić? To może dobrze. Barwniej już poproszę nie. I jednak przyjaźnić lepiej się z ludźmi, nawet jeśli nie mają po 800 stron. Interesujący tekst.
Religia TV Aktualności. Rozumiem, że zostawiłaś przez sentyment? I link do bloga ojca Leona prowadzi do starej wersji - ale kto szuka ten znajdzie, a kto nie szuka dla tego i tak szkoda fatygi?
Link do Religi TV. to była najkrótsza droga do bloga Sz.Hołowni, bo sam blog nie chciał się jakoś zapisać. A link do bloga o.Leona prowadzi do starej wersji, bo ten do nowej zainfekował mi swego czasu kompa tak, że nie dało się go uruchomić, więc nie ryzykowałam... :)
Kto szuka, znajdzie z pewnością, a kto nie szuka, ten będzie obojętny nawet, jeśli dostanie gotowca. Czasem lepiej pokazać środki niż od razu cel. Ten, który my komuś wskazujemy, nie musi być wcale tym najlepszym i najbardziej słusznym. A te same środki mogą prowadzić do różnych celów. A może ten ktoś sam znajdzie dla siebie coś bardziej odpowiedniego?
Może. Ale jeśli pozostanie tutaj, pozna przynajmniej wszystkie przyczyny. Nowa wersja już nie infekuje, spoko. Na marginesie, najkrótsza droga, nawet do bloga redaktora H., nie zawsze jest najlepsza.
Redaktor H. hula (to jego, red. H. określenie) obecnie na portalu stacja7.pl. Dla miłośników gatunku. Dla niezorientowanych: przedsięwzięcie służy propagowaniu świętej wiary katolickiej, nie redaktora H.
Tu KB. czy to o mnie chodzi? :-)
pozdrawiam Cię Kasiu serdecznie!
Kasia B. ;-)
O Ciebie Kasiu :-) Czy inicjały nie mogły mnie zmylić?
Serdeczności :)
Tu KB. Oj, inicjały mogły zmylić ;-)
oj, mogły. ale przynajmniej masz Wiernego Fana :-)
Kasia B.
Prześlij komentarz