czwartek, 5 kwietnia 2012

Kapłańska służba

Ze wzruszeniem patrzyłam, jak młody zakonnik z ogromną pokorą dokonywał symbolicznego obrzędu. Niczym uniżony sługa, klęcząc u stóp swego pana, obmywał, ocierał i całował stopy wybranym. 



„Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam

i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam

W lipcowy poranek mych święceń
dla innych szary zapewne
jakaś moc przeogromna
z nagła poczęła się we mnie

Jadę z innymi tramwajem
biegnę z innymi ulicą

nadziwić się nie mogę
swej duszy tajemnicą”


Wiersz ks. Twardowskiego rozbrzmiał dzisiaj pewnie w niejednym polskim kościele. W dniu, w którym rozpoczynając uroczyste Triduum Paschalne, wspominamy pamiątkę ustanowienia dwóch sakramentów: Eucharystii i kapłaństwa. Prawie dwa tysiące lat temu Chrystus zasiadając do wieczerzy ze swoimi uczniami, oddał swoje Ciało i swoją Krew, byśmy dzisiaj, pod postaciami chleba i wina, mogli Go dotykać tak, jakby siedział, wieczerzając razem z nami. Upodobał sobie i powołał dwunastu z ludu, tak jak i dziś wybiera, wzywając po imieniu, by z ludu powołanych, do ludu wybranych posłać.  Kapłan bez Eucharystii nie miałby racji bytu, jak i Eucharystia bez kapłana, bo przez czyje ręce otrzymalibyśmy żywego Chrystusa? Kto by nas do Niego prowadził?

U łódzkich franciszkanów pełniutki kościół. Siedmiu kapłanów przy ołtarzu, dwóch diakonów, uroczyście odśpiewana Janowa Ewangelia, a po niej obmycie nóg dwunastu. Ze wzruszeniem patrzyłam, jak młody zakonnik z ogromną pokorą dokonywał symbolicznego obrzędu. Niczym uniżony sługa, klęcząc u stóp swego pana, obmywał, ocierał i całował stopy wybranym. 

Chwilę wcześniej w homilii powiedział, że kapłaństwo to służba na wzór Chrystusa. Że każdy przeżywa swoje palmowe niedziele, wielbiony i podziwiany, raduje się, gdy inni zauważą działa jego rąk. Ale po tych niedzielach przychodzi i piątek, dzień ubiczowania, oplucia, zdarcia szat. Na szczęście zawsze zjawi się jakiś Szymon, który „pomoże w dźwiganiu kapłańskiego krzyża”, a za chwilę i Weronika zapuka do drzwi, „bardziej odważna niż inni, wystąpi przed szereg, by wspomóc”, ale i płaczące niewiasty, które „nic nie zrobią, ale i tak się przydadzą”. 

Kapłaństwo to droga niełatwa, taka „na łeb, na szyję, z dziurami po kolana”. Bo każdy kapłan to zwykły człowiek, który ma swoje gorsze dni, słabości, kaprysy, złości, kompleksy, lęki czy wątpliwości. A naśladując Chrystusa nie może oddać się ludziom tylko uśmiechnięty, zdrowy, radosny, zadowolony, sumienny, życzliwy, otwarty, bez cienia zmęczenia na twarzy. Na wzór Chrystusa musi oddać się cały. Z całą swą ułomnością, grzecznością, słabością. A my musimy go takim przyjąć. Czasem zlęknionym niczym Chrystus w Ogrójcu, który prosił….o litość. Ale żaden kapłan to nie Chrystus, nie zawsze umie powiedzieć: „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie.” I wtedy każdy z nas może być Szymonem, Weroniką, płaczącą niewiastą…. 

Przychodzimy dzisiaj z kwiatami, upominkami, książkami, pamiątkami na znak naszej wdzięczności za ich duszpasterską pracę, na znak naszej pamięci, sympatii, zaufania. Ale jest jeszcze coś, z czym możemy przyjść. Zawsze, nie tylko dziś.

Z modlitwą…


                                          ***********************************


A czego chcieliby od nas nasi kapłani? Myślę, że najlepiej wyraził to ks. Jan Twardowski w wierszu dedykowanym księdzu Tadeuszowi Bachowi. I jestem przekonana, że jeśli nie pisał tego w imieniu innych kapłanów, to wszyscy spokojnie się pod tym podpiszą….

„Proszę o mszę w mojej intencji
latem zimą jesienią wiosną
świętą to znaczy cichą
nie za głośną
taką w sam raz
po której łzy
jak boże krówki
po grzechach mych rosną”

(Posłowie, 1995)


3 komentarze:

cici pisze...

tak sobie mysle, ze dobrze ze kaplani tez sa tylko ludzmi... przynajmniej mi latwiej chociazby spowiadac sie wiedzac, ze kaplan tez jest tylko czlowiekiem o rozumie moja slabosc...
I wszystkiego dobrego na Swieta :)

o. Krzysztof pisze...

Już dawno nie było wpisu. Pozdrawiam autorkę z drugiego końca miasta :)

Belegalkarien pisze...

Będzie wpisik, bedzie, tylko muszę zjechać do siebie :). A ja serdecznie z Lublina Cię pozdrawiam:)